Przychodzę tutaj z moimi pokemonami i szukam jakiegoś ciekawego stworka .

Nie pojmowałem tego kompletnie, ale czułem że łączy ich jakaś nieznana mi więź. Wyjścia innego nie było, za bardzo zakolegowałem się z tym Foongus'em aby go teraz tak po prostu opuścić. Mimo iż planowałem ucieczkę na inne tereny, bardzo chętnie zgodziłem się na odwiedzanie Maractus'a. Chcę żeby mój grzybek był zadowolny, więc oczywiście potwierdziłem warunek.
- Pewnie! Będziemy go odwiedzać kiedy tylko znajdziemy się w okolicy. - zgodziłem się i cały czas miałem radosny uśmiech na twarzy.
Pokazałem grzybkowi pokeball i zeskanowałem go pokedex'em.

Pomimo różnych namysłów i sugestii nie wychodziłem z terenu puszczy. Zabrałem lodowego rożka że sobą i poszedłem dalej, aby nie przeszkadzać Maractus'owi w samotnym już zajadaniu się jagodami. Poszukiwałem jeszcze jednego kompana na tym terenie. Określonego typu czy gatunku nie miałem. Myślę że uda mi się coś dostrzec i złapać, ewentualnie powalczyć z dzikim pokemonem w kwestii złapania go.

Zauroczony i zainteresowany naturą tych pokemonów, że tak po prostu chodzą sobie w grupce pomimo różnicy gatunków. Jednak mój wzrok zatrzymał się na jednym ognisto-robaczym stworku, którego od samego początku chciałem złapać. Nie wiedziałem tylko jak do tego podejść, najprawdopodobniej nie poradziłbym sobie z grupką atakujących pokemonów, jednak te wyglądały na sympatyczne i wydawało się że obejdzie się to pokojowy. Nie miałem na celu od razu na starcie zrazić się do stworków, więc powolnym ruchem wyciągnąłem rękę z kieszeni i machając do nich. Usiadłem sobie po turecku przed nimi i powiedziałem:
- Cześć, jestem Leonardo i jestem trenerem pokemon. Co tutaj robicie w tej puszczy?

Pokemony były małe i jeszcze mało rozumne, tak jak ja - nie wiedziałem o co chodzi. Zabawa to dobra rzecz, lecz bez przesady. Pomimo iż z uśmiechem na ustach oglądałem jak się bawią to nie przepadam za takim zachowaniem. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i strzeliłem propozycją do nich.
- No to tak.. kto idzie ze mną?

- Wyluzujcie, nie musicie stać nieruchomo żeby okazać swoje uczucia. Ja nie wymagam dużo, chciałbym tylko wiedzieć czy któreś z was chce przeżywać ze mną wspaniałe przygody które zapewne mnie czekają.
Nie naciskałem na pokemony. Były jeszcze małe, lecz nie chciałem zbędnie przydłużać stania w jednym miejscu, ponieważ coraz bardziej doskwierała mi nuda.

Szkoda mi tylko było że pokemon którego najbardziej chciałem mieć w swoim team'ie zignorował moją propozycję, ale cóż - dobrze że któreś z nich się zastanawiały. Oglądałem te pokemony w bez ruchu i bez wątpienia wskazywałem na Litwick'a jako najlepszego kandydata na uczestnika moich przygód, aczkolwiek nie chciałem też ranić tego Shelmeta. Przysunąłem się do tych dwóch stworków i opanowany powiedziałem przyciszonym głosem:
- Zapraszam do mojej przygody, na pewno nie pożałujecie. Spójrzcie jaki Vanillite jest radosny - wy też możecie tacy być i poznawać ze mną nowe pokemony. Mam jeszcze Foong'usa i Sewaddle'a z którymi na pewno znajdziecie wspólny język.