Przeżyj przygodę w regionie Unova
Witam wczoraj napisałem pierwszą część opowiadania o tematyce zombie, cóż ogólnie głównie mają części serii być zamieszczane w gazetce szkolnej, ale postanowiłem o wstawianie też tutaj i proszę o szczere oceny, dzisiaj dałem pani od polskiego, aby przeczytała i dała znać czy jej się podoba, więc trzymajcie kciuku
Deadland
Żegnaj San Diego…
Część 1
– Jack spakowałeś swoje wszystkie rzeczy? – zawołała panna Kanley z parteru i przystanęła na chwilę w korytarzu w ciszy oczekując od syna odpowiedzi.
– Tak, już idę mamo! – odparł chłopak i zaczął schodzić powoli po schodach niosąc w rękach parę kartonów ze swoimi rzeczami. Jack Kanley był piętnastoletnim chłopcem, mierzącym 185 centymetrów wzrostu oraz posiadającym 80 kilogramów wagi. Był szczupłym, opalonym i wysportowanym nastolatkiem. Należał do brunetów, miały, krótki, zadarty nos, oczy koloru błękitnego, a uszy posiadał długie i smukłe. Był on dość przystojnym chłopakiem i nie mógł narzekać na niepowodzenie u dziewczyn. Jego mama – Lorry Kanley miała czterdzieści lat i jak na swój wiek wyglądała bardzo dobrze. Z zawodu uczyła w tutejszej szkole języka angielskiego, lecz z powodu przeprowadzki musiała zrezygnować z pracy i obecnie była osobą bezrobotną. Miała 160 centymetrów wzrostu oraz 65 kilogramów wagi. Miała jak na swój wiek szczupłą i wysportowaną sylwetkę. Podobnie jak syn była brunetką oraz posiadała mały, krótki, zadarty nos, oczy jednak w przeciwieństwie do Jack’a miała piwne, a uszy małe i przylegające do głowy. Brakowało jednak do całego kompletu głowy rodziny – Matt’a Kanley’a, który odszedł z tego świata parę lat temu podczas udziału w jednej z akcji policyjnej mającej na celu zdemaskowanie bandy przemytniczej narkotykami. Stróż prawa odszedł na wieczną wartę w imię sprawiedliwości, z czym Jack nie mógł sobie poradzić, zresztą jego mamie wcale nie było lepiej. Bardzo im obojgu brakowało ojca jak i męża, który nie raz coś ciekawego opowiedział podczas niedzielnego obiadu, czasem rzucił jakiś dowcip, z którego cała rodzina śmiała się nie mogąc przestać, ale Matt Kanley odszedł na zawsze i Jack wraz z mamą musieli się z tym pogodzić. Postanowili przeprowadzić się do innego miasta i zacząć wszystko jakoś od nowa, poznać nowych przyjaciół, zmienić szkołę oraz pracę. Trumna wraz z poległym komisarzem została już przetransportowana na cmentarz do Bever Hills, bo właśnie to tam miało się wszystko rozpocząć jeszcze raz, ale lepiej zakończyć.
- Brakuje mi go… - westchnął nastolatek ostatni raz oglądając wnętrze swojego starego domu, to właśnie tu przyjechał gdy się urodził i spędził swoje całe dzieciństwo, trudno mu było się z nim pożegnać tak jak z przyjaciółmi, których tu zostawia, ale wiedział, że będzie tak lepiej.
- Mi też, ale musimy już iść, czas ruszać w drogę, aby zdążyć przed zmrokiem. Droga z San Diego do Beverly Hills jest długa i ciężka. – powiedziała panna Kanley i wraz z synem wyszła z domu. Byłe mieszkanie składało się z dwóch. Do tego piękny ogród, ten dom był jednym z najbardziej zadbanych oraz dużych miejsc zamieszkań w okolicy. Jack wraz z mamą wsiedli do auta marki Citroën modelu C-Crosser o kolorze srebrzystym. Droga jak się można było spodziewać była długa i mozolna, podczas gdy panna Kanley prowadziła samochód, Jack grał na Plastation Vita w gry, oglądał mijających ludzi oraz samochody i zasypiał z włożonymi do uszów słuchawkami słuchając piosenek ściągniętych na MP4. Zawsze ustawiał sobie jaką pierwszą „Smells Like Teen Spirit” zespołu Nirvana, którą najbardziej lubił.
- Jack obudź jesteśmy na miejscu. – szepnęła i szturchnęła panna Kanley syna, aby go obudzić
Młodzieniec otworzył oczy i ujrzał przed sobą jak wjeżdżają do olbrzymiego miasta, wygląda na to, że czas zacząć wszystko od nowa i sprawić, aby sprawy potoczyły się lepiej niż poprzednim razem.
- Ale czy to się uda, czy nic nie stanie mi do szczęścia, ani mamie na drodze? Cóż miejmy nadzieję, że Bóg nie zapomniał o rodzinie Kanley’ów i będzie bacznie ich chronił od wszelkich złych rzeczy i pozwoli żyć długo i szczęśliwie jak w każdej bajce opowiadanej na dobranoc… - pomyślał Jack i pełen dobrej nadziei wkroczył z matką u boku do Beverly Hills…
Offline
Cóż przeczytałam i czekam na kolejną część. Na razie mnie nie wciągnęło, ale zobaczymy jak dalej, bo przecież to dopiero początek.
Powiem tak przydałaby Ci się beta. Niby nie ma aż tak rażących błędów, aczkolwiek gdzieniegdzie zauważyłam literówki i błędy natury czysto stylistycznej. Z mojego doświadczenia to nieco obniża wartość tekstu. Jeśli będziesz potrzebował kogoś do sprawdzania to śmiało daj znać.
Offline
Przeczytam jutro i dodam opinię, bo dziś jestem zmęczona.
Pytanie: umieścisz w tym ludzi z forum? =D
KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY
Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)
Offline
Moon wiem, że nieciekawe bo przedstawiłem w 1 części głównego bohatera. A odnośnie pytania White, nie! Nie umieszczę ludzi z forum, jest to seria opowiadania do gazetki szkolnej, a nie na forum.
Offline