Artemis Fowl - 2012-09-21 19:50:10

Witam wczoraj napisałem pierwszą część opowiadania o tematyce zombie, cóż ogólnie głównie mają części serii być zamieszczane w gazetce szkolnej, ale postanowiłem o wstawianie też tutaj i proszę o szczere oceny, dzisiaj dałem pani od polskiego, aby przeczytała i dała znać czy jej się podoba, więc trzymajcie kciuku :)


Deadland
Żegnaj San Diego…
Część  1



– Jack spakowałeś swoje wszystkie rzeczy? – zawołała panna Kanley z parteru i przystanęła na chwilę w korytarzu w ciszy oczekując od syna odpowiedzi.
– Tak, już idę mamo! – odparł chłopak i zaczął schodzić powoli po schodach niosąc w rękach parę kartonów ze swoimi rzeczami. Jack Kanley był piętnastoletnim chłopcem, mierzącym 185 centymetrów wzrostu oraz posiadającym 80 kilogramów wagi. Był szczupłym, opalonym i wysportowanym nastolatkiem. Należał do brunetów, miały, krótki, zadarty nos, oczy koloru błękitnego, a uszy posiadał  długie i smukłe. Był on dość przystojnym chłopakiem i nie mógł narzekać na niepowodzenie u dziewczyn. Jego mama – Lorry Kanley miała czterdzieści lat i jak na swój wiek wyglądała bardzo dobrze. Z zawodu uczyła w tutejszej szkole języka angielskiego, lecz z powodu przeprowadzki musiała zrezygnować z pracy i obecnie była osobą bezrobotną. Miała 160 centymetrów wzrostu oraz 65 kilogramów wagi. Miała jak na swój wiek szczupłą i wysportowaną sylwetkę. Podobnie jak syn była brunetką oraz posiadała mały, krótki, zadarty nos, oczy jednak w przeciwieństwie do Jack’a miała piwne, a uszy małe i przylegające do głowy. Brakowało  jednak do całego kompletu głowy rodziny – Matt’a Kanley’a, który odszedł z tego świata parę lat temu podczas udziału w jednej z akcji policyjnej mającej na celu zdemaskowanie bandy przemytniczej narkotykami. Stróż prawa odszedł na wieczną wartę w imię sprawiedliwości, z czym Jack nie mógł sobie poradzić, zresztą jego mamie wcale nie było lepiej. Bardzo im obojgu brakowało ojca jak i męża, który nie raz coś ciekawego opowiedział podczas niedzielnego obiadu, czasem rzucił jakiś dowcip, z którego cała rodzina śmiała się nie mogąc przestać, ale Matt Kanley odszedł na zawsze i Jack wraz z mamą musieli się z tym pogodzić. Postanowili przeprowadzić się do innego miasta i zacząć wszystko jakoś od nowa, poznać nowych przyjaciół, zmienić szkołę oraz pracę. Trumna wraz z poległym komisarzem została już przetransportowana na cmentarz do Bever Hills, bo właśnie to tam miało się wszystko rozpocząć jeszcze raz, ale lepiej zakończyć.
- Brakuje mi go… - westchnął nastolatek ostatni raz oglądając wnętrze swojego starego domu, to właśnie tu przyjechał gdy się urodził i spędził swoje całe dzieciństwo, trudno mu było się z nim pożegnać tak jak z przyjaciółmi, których tu zostawia, ale wiedział, że będzie tak lepiej.
- Mi też, ale musimy już iść, czas ruszać w drogę, aby zdążyć przed zmrokiem. Droga z San Diego do Beverly Hills jest długa i ciężka. – powiedziała panna Kanley i wraz z synem wyszła z domu. Byłe mieszkanie składało się z dwóch. Do tego piękny ogród, ten dom był jednym z najbardziej zadbanych oraz dużych miejsc zamieszkań w okolicy. Jack wraz z mamą wsiedli do auta marki Citroën modelu C-Crosser o kolorze srebrzystym. Droga jak się można było spodziewać była długa i mozolna, podczas gdy panna Kanley prowadziła samochód, Jack grał na Plastation Vita w gry, oglądał mijających ludzi oraz samochody i zasypiał z włożonymi do uszów słuchawkami słuchając piosenek ściągniętych na MP4. Zawsze ustawiał sobie jaką pierwszą „Smells Like Teen Spirit” zespołu Nirvana, którą najbardziej lubił.
- Jack obudź jesteśmy na miejscu. – szepnęła i szturchnęła panna Kanley syna, aby go obudzić
Młodzieniec otworzył oczy i ujrzał przed sobą jak wjeżdżają do olbrzymiego miasta, wygląda na to, że czas zacząć wszystko od nowa i sprawić, aby sprawy potoczyły się lepiej niż poprzednim razem.
- Ale czy to się uda, czy nic nie stanie mi do szczęścia, ani mamie na drodze? Cóż miejmy nadzieję, że Bóg nie zapomniał o rodzinie Kanley’ów i będzie bacznie ich chronił od wszelkich złych rzeczy i pozwoli żyć długo i szczęśliwie jak w każdej bajce opowiadanej na dobranoc… - pomyślał Jack i pełen dobrej nadziei wkroczył z matką u boku do Beverly Hills…

hotels-world