Pokemon Unova History

Przeżyj przygodę w regionie Unova

Ogłoszenie


#57 2012-10-19 22:08:31

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat

Nie wiem czemu ale znowu mam wenę do pisania po przeczytaniu twojego opowiadania.
Ogólnie dobre opowiadanie c...

White - 700zł


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#58 2012-10-20 22:18:06

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat

Dzisiaj wystąpi gość specjalny Moon już od dawna planowałem dodanie tej osoby..., a także będzie wspomniane o osobie która wystąpi w następnym epizodzie .
Zachęcam do czytania jeśli w ogóle Ktoś To Czyta?

Rozdział 6
Tytuł: Zaskakujący charakter czyli nowa osoba!



Noc była okropna miałem szame koszmary z jakąś chyba dziewczyną lecz nie potrafiłem jej rozpoznać ponieważ wszystko było bardzo zamazane.
________________________

Nastał nowy cudowny dzień chociaż słowo cudowny nie za
bardzo pasuje do dzisiejszego dnia ponieważ za oknem pada, pada deszcz, a ciemne chmury pokrywają niebo, a także panuje zowierucha i wszystko jest przyszarzałe, smutne i w ogóle takie jakeś beż życia Po prostu umierać nie żyć - Pomyślałem i zabrałem się do przy gotowania na ten nowy dzień.
Przez cały czas myślałem o moich dzisiejszych nocnych koszmarach, myślałem że może mają jakiś głębszy sensz, ale jednak doszłem do wniosku że są to tylko zwykłe straszne sny spowodowane przemęczeniem i ostatnimi zdarzeniami.
Po skończeniu przygotowań ruszyłem wraz z moim Axew'em na ramieniu w stronę recepcji...
- Dzień dobry siostro Joy
- Dzień dobry chłopcze jak mineła ci noc?
- Okropnie miałem szame koszmary
- To przykre ja po prostu nienawidzę koszmarów, raz miałam koszmar że goni mnie...
- Siostra nie mogła dokończyć ponieważ do PC wbiegła jakaś przemoczona czarnowłosa dziewczyna, z dużymi czerwonymi oczyma, bladą twarzyczką która wydała mi się dziwnie znajoma i mimo przyjaznego uśmieszku, który gości na jej twarzy wzbudziła we mnie wewnętrzny niepokój.
Dziewczyna podbiegła do Siostry Joy i zapytała:
- Witaj siostro czy mogła byś się zająć moimi Pokemonami?
- Witaj oczywiście ze zajmę się twoimi Pokemonami. Zaczekaj tu chwilkę.
- Ok dobrze siostro Joy.
- Siostra poszła do pokoju zająć się Pokemonami dziewczyny która zauważyła że ciągle się na nią gapię i fukneła w moią stronę:
- Co się gapisz?!
- Ja?! Gapić? Ja ten tego... No... Sorka
- Śmieszny jesteś =), a tak w ogóle to jestem Annabell ale dla przyjaciół Moon, a ty?
- Ja jestem Creazy dla przyjaciół Creazy , a to mój Axew zwany Fun.
- Tak domyśliłam się że to Axew, też jestem z Unovy.
- Naprawdę? A co cię sprowadza aż do Kanto?
- Chęć przygody i załatwieniu kilku spraw , a ciebie?
- Ja tu jestem tak jakby w celu załatwienia kilku spraw.
- Yhmm... Wiesz co, mam dla ciebie propozycje.
- Jaką?
- Powiem ci później narazie muszę trochę wypocząć, o idzie siostra Joy.
- No dobrze będę czekać w pokoju numer 5 albo gdzieś tu na recepji, w każdym bądź razie będę ciągle w PC bo na taką pogodę nie ma co wychodzić.
- Dobra... Siostro jak tam moje Pokemony?
- Czują się świetnie, o to one.
- Dziękuję siostro, a są jakieś wolne pokje?
- Oczywiście, proszę o to klucz do pokoju numer 7.
- Dziękuję siostro
- Nie ma za co , ja muszę iść załatwić robotę papierkową, do zobaczenia wam.
- Do zobaczenia siostro Joy.
- Pa siostro.
- Zobacz jak fajnie się złożyło mamy pokoje blisko siebie he he...
- Ta ekstra
Yyyyaaa... Sorka jestem zmęczona idę się przespać, Pa do zoba.

- Do miłego
- Hi hi
- Moon poszła, i mimo tej rozmowy mój wewnętrzny nie pokój pozostał lecz postanowiłem to zignorować.
Spojrzałem na zegar wiszący na recepji który wskazuje godzinę 10:33.
- Co będziemy robić Axew?
- Ax Axju
- Odpowiedział mój towarzysz - Choć pochodzimy sobie po Centrum Pokemon. - Powiedziałem i wędrowaliśmy po budynku aż o godzinie 14:20 (To co robiliśmy wcześniej to czysta nudna tajemnicza ), doszliśmy do miejsca na treningi gdzie trenowało wielu trenerów ale moją uwagę przyciągnął chłopak trenjący razem ze swoim Eevee, wykazywali się wielkim zapałem do treningu i wytrwaniem. Obserwowałem i ch trening do godziny 16:06 gdy to usłyszałem głos Moon który mnie wołał:
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukałam.
- O wstałaś, a gdzie szukałaś?
- Jak to gdzie w pokoju i na recepji.
- Yhm... Jaką propozycję dla mnie miałaś?
- Dobra słuchaj uważnie tutaj nie daleko jest cmentarz co nie?...
- Tak i co z tego?
- Cicho nie przerywaj mi tylko słuchaj! Jest cmentarz, a ja marzę o Pokemonie duchu i chcę jednego sobie złapać w tym szęk ze boję się iść sama i tu jest pytanie do ciebie, poszedł byś zemną?
- Spoko, możemy iść teraz już prawie nie pada a...
- A zapomniała bym chcę tam iść w nocy gdzieś tak po 22.
- Eee... Spoko nie jestem tchórzem, to gdzie mamy się spotkać?
- Wiem że niejesteś tchórzem ...
O 22:30 na tyłach PC i beż żadnych Pokemonów na wierzchu, więc będziesz musiał schować tego małego słodziaka , ok?

- Co otym myślisz Fun?
- Axju ju Ax
- Dobra więc jesteśmy umówieni...
- Urwała cmokneła mnie w policzek i jeszcze dopowiedziała - ...lepiej idź się wyspać bo to będzie długa noc. - Powiedziała i pobiegła w głąb PC.
- eee... No to idziemy Axew. - Poszedłem do swojego pokoju i jeszcze przez dwie godziny oglądałem TV, a następnie postanowiłem się przespać...

***


Zowu miałem sen tylko tym razem śniło mi się ze stoje w białej mgle w której w oddali stoi biała postać praktycznie nie do zauważenia. Gdy ta postać zaczeła iść w moim kierunku dostrzegłem ze mam maskę zakrywającą tarz...
- Przestań mnie lizać mamo jeszcze pięć minut!
- Axju?
- Chwila, zaraz sorki Fun xD, ej którą mamy godzinę? O boże 22:10! Szybko musimy się przygotować!
- Starałem się szybko działać lecz jak to mówią "Gdy się cłowiek śpieszy to się djabeł cieszy" koniec końców przygotowałem się i na miejsce Dotarłem spóźniony bo o 22:45, zaczołem nawoływanie Moon:
- Moon! Jesteś tu? Moooo?! Halo! Mo...
- Weź się nie drzyj bo wszystkich pobudzisz!
- Dobra już będę ciszej, to co idziemy?
- No przecież właśnie po to tu przyśliśmy, choć.
- Powiedziała i ruszyła a ja za nią. Na miejsce dotarliśmy po 23, a dokładnie o 23:20.
- Dobra to jaki Pokemon cię interesuje?
- No weź stoimy dopiero ledwie co po za główną bramą musimy wejść głębiej!
- Dobra to choćmy
- Poszliśmy, ja z każdym krokiem myślałem ze to jednak był błąd przychodzić tutaj ale nie dałem tego po sobie poznać i szedłem dalej. Moon w tym czasie nuciła sobie jakąś piosenkę. Szedliśmy dalej gdy nagle moją uwagę przykół otwarty grób, odrazu zafascynowany tym faktem przystanołem i zaczołem się gapić jak głupi do sera w nadzieji że coś zobaczę.
- Moon weź obcaj otwarty grób! Moon? Moon?! Gdzie jesteś? To nie pora na zarty! - Zaczołem się obracać w czelu odnalezienia Moon niestety nic nie usłyszałem i znowu głupio patrzyłem na grób gdy nagle usłyszałem znajomy głos Moon:
- Słodkich snów Creazy Steelu!
- Co...
- Niedokończyłem ponieważ oberwałem monym uderzeniem w głowę czymś tardym.

***


Obudziłem się z okropnym bólem głowy i na dodatek zamknięty w jakiejś skrzyni O mój boże jestem chyba w trumnie! - Pomyślałem i zaczołem się wiercić gdy nagle jakiś dziwny gaz uwolnił się z wieka trumny, gaz który natychmiastowo mnie uśpił
- Z z z...

***


~Chlup~
- Wstawaj nędzny szczurze! Ha ha
- Co jest gdzie ja jestem?!
- Krzyknołem oblany zimną wodą, okazało się ze jeste przywiązany do Krzyża na szczycie jakiejś góry. Właśnie wschodziło słońce.
- O wstałeś mój ty śliczny robaku! Ha ha
- Wypóść mnie! Kim ty jesteś?!
- Nigdy! Kimś kto skończy twój byt wybrańcze! I przejmie twoją energię! Ha ha!
- Co?
- Nie uzyskałem odpowiedzi tylko cios w twarz, krew się rozbryzła, a Moon odwruciła się i wyjeła jaiś miecz następnie skierowała go w moją stronę i przyłożyła go do mojej brody i powiedziała:
- Nikt ci już nie pomoże... - - Ja mam tak zginąć? - Pomyślałem gdy nagle...

CDN


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#59 2012-10-21 10:18:33

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Nie bd dodawać komentarzy, bo zwykle wynikają z tego kłótnie...

700 zł


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#60 2012-10-26 21:31:27

Tony

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

41207326
Zarejestrowany: 2012-10-09
Posty: 91
Punktów :   

Re: Komisariat

Pierwszy rozdział mojej przygody musi mieć gościa czyli White Alonzo.

Rozdział 1: Sam początek!
Gdy szedłem do profesora Oak'a, napotkałem dziewczynę.
-Cześć! Jak masz na imię?-Spytałem.
-Jestem White, idę właśnie do profesora po pokemona startera. A ty jak masz na imię?-Spytała dziewczyna.
-Mam na imię Antony, ale mów mi Tony. Ja też wybieram się do profesora Oak'a. Może pójdziemy tam razem?-odpowiedziałem i zapytałem.
-Oczywiście w grupie zawsze raźniej . -odpowiedziała.
Po dojściu na miejsce profesor Oak miło nas przywitał, gdy podeszliśmy do stołu z Poke ball'ami, leżały tam trzy ball'e:
1.Charmandera,
2.Bulbasaura,
3.Squirtle.
-Ja poproszę o Charmandera.-Powiedziałem.
-Więc w takim razie, ja chcę Squirtle.-Powiedziała White.
Zaraz po wyjściu zobaczyliśmy Oficer Jenny i podeszliśmy do niej.
-[b]Dzień dopry, pani oficer.
-Przywitałem się z Jenny.
-Witajcie dzieci, nie widzieliście tu tego człowieka http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSK5idXpIrWa3MGBBE8vkbH6LdTsfr5-6iae5NOtSrClD7TtUB1. To straszny przestępca.- Powiedziała Jenny.
-Niestety nie, ale gdy go zobaczymy to damy znać.-Powiedziałem.
Ruszyłem w dalszą trasę, White się gdzieś ulotniła. W pewnym momęcie zauważyłem pokemona to był caterpiehttp://cdn.bulbagarden.net/upload/5/57/Spr_4h_010.png. Postanowiłem z nim zawalczyć.
-Charmander pokaż się i zaatakuj Ember! -Krzyknołem.
Caterpie nie mniał szans tego uniknąć, lecz szybko odpowiedział tacklem.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/5/57/Spr_4h_010.png
40%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/0/06/Spr_3e_004.gif
100%
-Naprzód Poke ball, leć, on jest nasz! -Krzyknołem i rzuciłem kulę w stronę caterpie.
Caterpie złapany pomyślnie. W pewnym momęcie zobaczyłem złodzieja, którego pokazywała Jenny. Postanowiłem do niego podejść i zaprowadzić go do paki.
-Stój w imieniu prawa, zatrzymuje cię! -Wrzasnołem.
Złodziej uciekł. Podczas poszukiwań widziałem parę pokemonów. Moją uwagę zwrócil, Bellsprouthttp://sprites.pokecheck.org/i/069.gif. Postanowiłem go złapać. Zesknowałem go Pokedex'em. Znał on ataki:
Vine Whip
Razor Leaf
Energy Ball
-Charmander, zaatakuj Dragon Rage- Dałem komendę do ataku.
Bellsprout jest bardzo szybki, odpowiedział szybko Energy Ball
http://cdn.bulbagarden.net/upload/0/06/Spr_3e_004.gif
80%

http://sprites.pokecheck.org/i/069.gif
100%
-Charmander dalej zaatakuj Flamethrower -Zawołałem.
Tym Razem ani nie zdążył zaatakować, ani nie zrobił uniku.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/0/06/Spr_3e_004.gif
80%

http://sprites.pokecheck.org/i/069.gif
30%
-Naprzód poke kulo, leć-Rzuciłem poke kulę.
Złapany. W pewnym momęcie widzisz bandytę, on wyzywa cię na pojedynek 3 vs. 3.
-Przyjmuje twoje wyzwanie!-Krzyknołem
-Ty zacznija pierwszym atakiem. -Bandzior, powiedział pewnie.
-Naprzód Bellsprout, energy ball!-Dałem komędę pokemonowi.
-Wartortle, dalej pokaż mu, hydro pump. -Powiedział Bandyta
Oba pokemony trafiają, lecz atak Bellsprout był silniejszy.
http://sprites.pokecheck.org/i/069.gif
90%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/e/e6/Spr_4d_008.png
50%
-Wartortle, dalej, aqua tail! - Dał rozkaz przeciwnik.
-Bellsprout dalej Razor Leaf. -Kazałem zaatakować pokemonowi.
Atak żółwia, był nie skuteczny. Atak bellsprout był super efektywny.
http://sprites.pokecheck.org/i/069.gif
90%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/e/e6/Spr_4d_008.png
0%
-Naprzód, Weedle,  Bug Bite zaatakuj go! - Oprych powiedział pokemonowi.
-Niech będzie walka robaków, Caterpie dalej pokaż się i zaatakuj Bug bite.-Kazałem pokemonowi.
Weedle za wczeście zaatakował i zaczepił się o drzewo.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/2/26/Spr_4h_013.png
70%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/5/57/Spr_4h_010.png
100%
Twój Caterpie Ewoluował w metapoda.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/2/26/Spr_4h_013.png
70%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/4/48/Spr_4h_011.png
100%
-Świetnie Metapod, zaatakuj Electroweb
-Weedle Dalej.
Weedle zdziwił się ewolucją przeciwnika i oberwał, Sieć go sparaliżowała.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/2/26/Spr_4h_013.png
50% (Paraliż)

http://cdn.bulbagarden.net/upload/4/48/Spr_4h_011.png
100%
-Weedle rusz się.
-Metapod dalej zaatakuj do ponownie, Electroweb
http://cdn.bulbagarden.net/upload/2/26/Spr_4h_013.png
0% (Paraliż)

http://cdn.bulbagarden.net/upload/4/48/Spr_4h_011.png
100%
Walka wygrana przez Metapod'a.
-Metapod powrót, Charmander dalej, zaatakuj Ember-Powiedziałem pokemonowi.
-No dobra, koniec zabawy, Gloom dalej, zaatakuj Absorb
Absorb nie działa za dobrze na Charamndera.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/0/06/Spr_3e_004.gif
80%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/7/79/Spr_3e_044.gif
50%
-Gloom użyj Bide
-Charmander zakończ to Flamethrower-kazałem pokowi.
http://cdn.bulbagarden.net/upload/0/06/Spr_3e_004.gif
80%

http://cdn.bulbagarden.net/upload/7/79/Spr_3e_044.gif
0%
Złodziej próbował uciec.
-Metapod dalej, zwiąż go String shot.-Powiedziałem.
Złodziej został związany.
-Zaniosę cię do oficer Jenny.
Dochodzisz do Oficer Jenny.
-Witaj. Dziękuję z pomoc w złapaniu złodzieja. -Powiedziała Jenny.
-Nie ma za co.
Odsłaniacie maskę. Widzicie coś strasznego, to White.
-White jak ty mogłaś!-krzyknołem na dziewczynę.
-Poprostu chciałam mieć wszystkie pokemony.
Koniec


Karta Ton'ego
Box Ton'ego

Mój Team:

http://sprites.pokecheck.org/i/547.gifhttp://wiki.pokemonpl.net/images/6/6f/Poke_Ball.png

http://sprites.pokecheck.org/i/588.gifhttp://wiki.pokemonpl.net/images/6/6f/Poke_Ball.png

http://sprites.pokecheck.org/i/585-autumn.gifhttp://wiki.pokemonpl.net/images/6/6f/Poke_Ball.png

http://www.pokecharms.com/trainercards/default/cards/27-10-2012/251839e89b9085fcf920dbc6a546fc5d2c27772095717220b.png

PokeLife

http://cdn.bulbagarden.net/upload/2/2c/Spr_4h_001.pnghttp://cdn.bulbagarden.net/upload/3/3d/Spr_4d_007.pnghttp://cdn.bulbagarden.net/upload/0/06/Spr_3e_004.gifhttp://cdn.bulbagarden.net/upload/6/6a/Spr_4h_021.png

Offline

 

#61 2012-10-26 21:43:13

 kowalt

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

8690674
Zarejestrowany: 2012-07-21
Posty: 1246
Punktów :   
Starter: Joltik - Webby
Ulubiony Pokemon: Duet Charizarda i Scythera
Ulubiony Typ: Mrok

Re: Komisariat

Ta ta ta ta ta ta daaam.  Po krótkiej przerwie wracam do pisania. Nie wiem kiedy następny rozdział. Nie za szybko. Przyznam się szczerze że miałem trzy pomysły na rozpoczęcie. W końcu wezmę po trochu z każdego. Zobaczymy co mi wyjdzie.

No dobra. Jak będą jakieś komentarze lub pytania to zapraszam tutaj.
Postaram się odpowiedzieć na pytania które nie będą zdradzały fabuły. Oki zaczynajmy.


Komisariat Kowalta (ogłaszam konkurs na nazwę całości. Nagrodą będzie satysfakcja, oficjalne gratulacja, kop pomiędzy pośladki. No i może połowa wypłaty ) Sezon 2.


Pierwszą częścią prologu będzie epilog poprzedniego sezonu. Tako rzecze ja. Czemu tak? Bo tak!
Prolog cz2.
A teraz kontynuacja wydarzeń z epilogu. Czas wyjawić kim był mężczyzna który przybył.

- White wróciłem. – rzekł mężczyzna do dziewczyny. Na jej twarzy widać było uśmiech.

- Tato. Tęskniliśmy. Niech no Felix się tylko o tym dowie. – odpowiedziała dziewczyna. Ledwo co powstrzymywała łzy.

Jej ojciec. Ten który został uznany za zaginionego wrócił. Nie mogła powstrzymać wzruszenia.

Po chwili pojawił się też Felix z Mayą.

Po krótkiej opowieści White dowiedziała się że to oni znaleźli ich ojca na pustyni.

Wszyscy poszli do mieszkania. I tam wysłuchali historii.

Gdy ojciec od nich odszedł wziął udział w zawodach Ligi Pokemona. A raczej chciał wziąć udział. Nie zdołał pokonać jednego z liderów. A mianowicie smoczego trenera Draydena. Dostał od niego pewną propozycję. Mógł zostać w jego sali i trenować wśród innych smoczych trenerów. I zgodził się na to. Spędził tam parę lat. Ale udało mu się ukończyć trening. Miał już szóstkę silnych Pokemonów. Lecz wtedy został porwany przez Zły Zespół Plasma. Nie za bardzo wiedział co z nim robili. Prawdopodobnie przeprowadzali na nim jakieś badania. Sam był w śpiączce. Lecz niedawno uwolnił go jakiś chłopak. Nie pamiętał za bardzo jego twarzy i słów. Ale chłopak ten rozkazał mu wrócić do córki i syna.

Dla White i Felixa było to wielkie zaskoczenie. Ich ojciec żył, wrócił do nich i ma się w miarę dobrze. Niestety miały nastać niedługo ciężkie czasy. Ale póki co cieszyli się tą chwilą nie wiedząc że wkrótce czeka ich katastrofa.

______________________________________________
Przed Artemisem stanęły cztery osoby. Były to podopieczni z jego Domu Dziecka który założył razem ze swoją przyszłą żoną Eozyną.

- No więc dobrze. Osiągacie wiek w którym możecie wyruszyć w podróż Pokemon. A ja wam na to pozwolę. Możecie iść. Każdy z was otrzyma ode mnie jednego Pokemona, pięć Poke Balli i jakieś drobne na początek podróży. Resztę musicie załatwić sobie sami. Profesor Juniper mieszka niedaleko. Więc może uda wam się zdobyć od niej Pokedex. – rzekł były inspektor policyjny.
Wręczył też każdemu dziecku jednego z swoich Pokemonów: Sandila,  Panseara, Panpoura i Axewa.

Dzieciaki wzięły po Pokemonie i wyszły. Dumny z siebie Fowl poszedł do swojego gabinetu. Tam czekała na niego Eozyna.

- Przyszła do Ciebie paczka. Jakiś najgłówniejszy szef policji chce Ci podziękować. Przysłał Ci więc pewnego rzadkiego Pokemona. – powiedziała do narzeczonego wręczając mu Poke Ball.

Artemis nie wyglądał na zaskoczonego. Spodziewał się tego. Nie sądził że stanie się to akurat wtedy gdy oddał swoje Pokemony swoim podopiecznym.

Po chwili z kulki wyłonił się Eevee. Pokemon zamerdał wesoło ogonem. Zadowolony Fowl pogłaskał Pokemona.

Eozyna zaczęła kaszleć. Po chwili straciła przytomność.

___________________________________________________
Komendant Creazy rozmawiał przez telefon. Właśnie słuchał raportu. Jakiś morderca zabił burmistrzów trzech większych miast w Unovie. Było to jakieś dwa lata temu. Lecz do dziś nie złapano przestępcy. Wszystkie morderstwa wyglądały tak samo. Nie wiadomo jak prześlizgnął się przez strażników. Nie wiadomo czemu żaden z Pokemonów go nie wykrył. Ale prawdopodobnie od razu dostawał się przed swoją ofiarę. Chwilę z nim rozmawiał po czym zabijał. Kamery wszystko dokumentowały. Przestępca miał na sobie czarny płaszcz. Dostał nawet zdjęcie z wyglądu:


http://media.giantbomb.com/uploads/0/9169/747421-cloak_super.jpg


Nie wiadomo o czym rozmawiał z ofiarami. Ale po krótkiej rozmowie kamera przestała rejestrować wydarzenia. Gdy wszystko wróciło do normy prezydent leżał martwy a po sprawcy nie było ani śladu.

Sprawa była dość dziwna. Co ciekawe wszystkie morderstwa wiały miejsca w przeciągu trzech dni. Więc to niemożliwe by jedna osoba przeszła od jednego miasta do drugiego w tak krótkim czasie. Dlatego Steel myślał że to trzy różne osoby które się jakoś umówiły. Poza tym brakowało mu przyjaciela. Kowalt nie wrócił. Dawno temu uznał że jest zapewne martwy. Nie dość że nie wrócił to jeszcze nikt go od tamtej pory nie widział.

Właśnie podeszła do niego jego dziewczyna. Chód Moon był bardzo seksowny. Bądź co bądź była kiedyś złodziejką. Więc na pewno wiedziała jak się poruszać by wzbudzić w mężczyźnie żądze. Ale Creazy znał ją już za długo. Dziewczyna musiała coś sobie zaplanować skoro posuwa się do takich rzeczy. Do tego przeszkadza mu w trakcie służby. Moon odkąd porzuciła kryminalne życie chciała zostać matką. Tylko jeszcze nie udało jej się zajść w ciąże. Zapewne chciała spróbować jakiejś nowej „metody”. Zazwyczaj wtedy ubiera takie obcisłe stroje jak dzisiaj. Creazy podziękował za raport swojemu podwładnemu. Powiedział mu że dokończą przy najbliższej okazji. Teraz miał „ważniejsze” sprawy.

______________________________________________

Leonard przeżywał kryzys. I to nie byle jaki kryzys. Pal licho gdyby było mu smutno. Lub gdyby stało się coś złego. Nie! Stało się coś złego. Coś bardzo złego. Stracił swoją artystyczną wenę. Jego galeria nie wzbogaciła się o żaden jego obraz od miesiąca. Co było straszne. Kiedyś raz w tygodniu kończył jakieś arcydzieło malarskie. A teraz nie ma ochoty na malowanie. Chyba zaczęła mu się udzielać tęsknota. A raczej brak mu motywu. Na każdym jego obrazie od czterech lat umieszcza jedną postać. Czasem jest bardziej a czasem mniej wyraźna. Ale teraz już nie wiedział co i jak. Brakowało mu go. Człowieka który pokazał mu że całe życie nie polega tylko i wyłącznie na malowaniu obrazów. Człowieka który pokazał mu siłę uczuć. I człowieka ktry uwierzył w niego. Zaufał mu.
Leonard był zły na Kowalta. Tylko nie wiedział o co był zły. Były dwa wyjścia. Z jednej strony mógł być zły za to że ten nie wrócił do miasta. A z drugiej za to że pozwolił sobie umrzeć nim zdążył tak naprawdę zaprzyjaźnić się z nim. Nie zostało mu nic innego.
Wywiesił na drzwiach się galerii informacje że jest zamknięte do odwołania. Założył swój podróżniczy płaszcz. Następnie wyszedł. Kierował swoje kroki ku najbliższemu wyjściu z miasta.

Zatrzymała Ga jakaś osoba. Chłopak. Sam w sobie nie zatrzymał Leonarda. Ale nasz malarz nie mógł wyczuć od niego żadnych uczuć. Tak jakby on ich w ogóle nie posiadał. Lub jakoś je ukrywał. A do tego musiałby mieć bardzo silną aurę i energię duchową. Obok tej dziwnej osoby szedł Eevee.

- Przepraszam bardzo. Jestem tu pierwszy raz. Chciałem znaleźć mieszkanie i jakąś pracę. Może mógłby pan mi pomóc? - spytał chłopak.

- Mieszkam sam. A mam dość sporo miejsca w domu. Możesz więc zatrzymać się u mnie. Jestem Leonard. Ale możesz mi mówić Leo - odpowiedział malarz. Chłopak był zbyt interesujący by opuścić teraz miasto. Artysta musiał się czegoś o nim dowiedzieć.

[b]- W takim razie bardzo mi miło. Ja jestem Felio.
_____________________________

Dwa tygodnie później:


White ubrana w czarny strój stała na cmentarzu. Było już po mszy. To niewiarygodne że los oddał jej ojca po to by miała go zaraz stracić. Lekarze powiedzieli że znaleźli w jego ciele jakąś dziwną bakterię której wcześniej nie znali. Nie znaleźli też na nią odpowiedniego lekarstwa. Co gorsza jej ojciec miał rację. Plasma przeprowadzała na nim eksperymenty. Jej ojciec miał być bronią ekologiczną. Pól miasta teraz chodzi i kaszle. Do tego nie mamy lekarstwa na tą chorobę. Wszyscy chodzą w maskach medycznych. No i wiadomo że choroba jest śmiertelna.

Jako pierwsza zachorowała Eozyna. Jej choroba jest już w dość wysokim stadium. Dlatego nie ma jej na cmentarzu. Artemis jest razem z nią. Nie zostawia swojej ukochanej nawet na krok. Nie zdążyli nawet wziąć ślubu. Do tego stan jego narzeczonej jest tak ciężki że lekarze nie robią sobie nadziei na wyleczenie dziewczyny. Artemis strasznie to przeżywa. Schudł. Do tego łatwo się denerwuje i często krzyczy. Póki co White, Felix i Maya zajmują się dziećmi z ich sierocińca. Często odwiedza ich również Leonardo. <alarz opowiedział im o Feliu. według artysty ten cały Felio jest normalnym chłopcem. Ale wiadomo że Leonard nie jest do końca normalny.

Ojciec Whitemiał ze sobą walizkę gdy przybył do miasta. Nie pokazał im jednak jej zawartości. Powiedział że wkrótce wszystko zrozumieją. Ale to za jakiś czas. I tak się stało. W walizce była ostatnia wola ich ojca. Nie miał nic co mógłby im zostawić. Więc były tam tylko słowa pocieszenia. Ale były też słowa o chłopaku z Shiny Galvantulą. Podobno chłopak ten miał być związany z Plasmą. Przy pomocy Zekroma, Reshirama i Kyuurema mieliby możliwość uwolnienia tego chłopaka.

Tak pisał ich ojciec. White od razu pomyślała że chodzi o Kowalta. Postanowiła najszybciej zrobić coś z epidemią by móc odnaleźć wpierw Reshirama a potem Kowalta.


Ale teraz miała w głowie chwilę spędzone z ich ojcem. Od poznania Kowalta były to najszczęśliwsze chwile jej życia. Mimo że suma summarum skończyło się smutno dało jej to nadzieję na ponowne spotkanie Kowalta.
W mieście ogłoszono kwarantannę. Nikt nie może  niego wyjść. A wchodzą tylko jakieś ważne osobistości i naukowcy. Zaczyna wybuchać panika. Ludzie nie ufają nikomu i niczemu.

Ludzie w czarnych garniturach zaczęli zasypywać trumnę. Ceremonia została już praktycznie zakończona. Gdy wszyscy mieli się rozejść Moon dostała ataku okropnego kaszlu. Pomimo iż miała maskę na twarzy. A więc choroba nie przenosi się drogą ustną. Ludzie domyślili się o co chodzi. Większość rozbiegła się ze strachu.

Od tego momentu każdy bał się wyjść z domu. Nikt nie chciał zachorować. A jak już ktoś wyszedł szedł czym prędzej załatwić swoje sprawy i wracał natychmiast do domu.
_______________________________________________________________

[b]- Wyłaź. Jesteś zwolniony z więzienia. Z jednej strony pomagałeś przy odbudowie miasta. A z drugiej ktoś opłacił dziesięciokrotność kaucji za twoją wolność. Masz farta. Gdyby nie to posiedziałbyś tu jeszcze kolejne cztery lata.
– rzekł strażnik otwierając cele.

Rayem nie za bardzo wierzył w to co usłyszał. Ale postanowił wykorzystać tą szansę. Odebrał od strażnika swoje rzeczy. Były wśród nich PokeBalle z jego Pokemonami. Miał szczęście. Wszystkie były w świetnej formie. To dobrze. W końcu obiecał ostatnio White że odnajdzie Kowalta. Ta White to wspaniała dziewczyna. Pomimo że zrobił jej tyle okropności przychodziła do niego wspierając go dobrym słowem.

Postanowił że wychodząc z więzienia zmieni swoją tożsamość. Nie będzie już złym człowiekiem chcącym władzy nad światem. Musiał więc zmienić też imię. Hmm.

Wypuścił swoje Pokemony.

- Witajcie. Dawno się nie widzieliśmy. Chciałbym więc przedstawić się na nowo. Hiroshi. Tak się będę od dziś zwał. Nie mam żadnych dokumentów więc to nie problem. Ruszajmy odnaleźć Kowalta. Nic chcę  pokazywać się w mieście bez niego! – rzekł do nich i ruszył w stronę Dragonspiral Tower.

______________________________

Cztery lata temu. Dragonspiral Tower.

Właśnie biegłem do dziury wytworzonej przez białego Kyuurema. Gdy głaz spadł na mnie blokując mi nogę. Moje Pokemony bez problemu mogły go usunąć i pomóc mi dojść do Kyuurema który właśnie podleciał do dziury. Już miałem poprosić swoje stworki o pomoc gdy zobaczyłem Ganasecta zamkniętego w krysztale.

Sam nie wyjdzie. Jest zły. A raczej jego uczucia uczyniły go złym. Nie pozwolę by znowu został skrzywdzony.

Dałem znak Białemu Kyuuremowi by odleciał. Zrozumie że nie dam rady wyleźć. Spełnił moją prośbę. Odleciał.

Webby wraz z innymi Pokemonami zdjęli kamień z mojej nogi. Była zmiażdżona. Nie da rady jej zapewne uratować. Ale to nieważne. I tak zapewne zginę w tej wierzy. Ale może chociaż uda się uratować ten kryształ z Ganasectem.
Moje Pokemony zaciągnęły mnie do niego. Sam z jedną nogą i jedną ręką nie dałbym rady się do niego doczołgać. Wtedy Webby i Batty użyły Protect. Atak był niesamowicie silny. Kryształ dodawał im sił.

Nie wiem dlaczego mnie ratujesz. W końcu jesteśmy wrogami.

- Nie ty jesteś moim wrogiem. Lecz osoba która uczyniła cię złym Pokemonem!

Ty wierzysz że jestem dobry?

- Niezupełnie. Uważam że robisz złe rzeczy ponieważ nie umiesz robić innych. Zaufaj mi proszę! Pozwól mi pokazać sobie że ten świat pozwala by żyć dobrze. I że każdy zasługuje na godne życie. Do tego Pokemony mogą żyć z ludźmi razem. Stań po mojej stronie do tej walki i uczyńmy ten świat lepszym! Pokażmy wszystkim że można!

Ganasect nie dosłuchał do końca. Kryształ nagle zmniejszył się. A raczej zamienił się w wisiorek i podleciał do mojej szyi. Zawiesiłem go sobie na szyi. Uznałem że to dowód zaufania.

Wtedy też wieża się zawaliła.


- Ojcze. Tu jest ten chłopak którego kazałeś mi znaleźć.

- Świetnie N! Ale nie pójdzie jeszcze z nami. Najpierw musi coś przeżyć. N! Możesz wracać do domu. Ja się już wszystkim zajmę.

Chłopak który wypowiedział pierwsze zdanie dosiadł Pokemona i odleciał.

Mężczyzna podszedł do ciała prawie martwego chłopaka. Nie miał ręki i nogi. Mężczyzna obszukał kieszenie chłopaka. Znalazł tam dokumenty. Na Dowodzie widniało imię i nazwisko:
Kowalt Scimitar

Więc ta rodzina która go odnalazła zmieniła jego nazwisko. Nie dziwię się z resztą – pomyślał nieco zawiedziony że chłopak nie Zan prawdy o swoim pochodzeniu.

Na szyi kalekiego wisiał naszyjnik.Gdy mężczyzna chciał go zdjąć jakaś dziwna siła zaatakowała go swoją psychiczną mocą. Postanowił więc go zostawić w spokoju. Mężczyzna chwilę podumał.

Po chwili z jego Cherish Ball wyskoczył Pokemon:


http://sprites.pokecheck.org/i/648.gif


- Usuń mu pamięć. A jak już to zrobisz to teleportuj nas do bazy.

Po co to robisz. Czy ten chłopak jest aż tak ważny? Z resztą i tak ma małe szanse na przeżycie. A ty chcesz go jeszcze poddać czemuś takiemu.

- Zaraz zrozumiesz o co mi chodzi. Musisz tylko się z nim zetknąć. Ten chłopak jest wyjątkowy.

Nie mów że on potrafi sprawić że …

- Sprawdź to.

Pokemon użył swej techniki na zemdlonym chłopcy. W chwili gdy połączył swój umysł z umysłem mężczyzny jego wygląd zmienił się:


http://sprites.pokecheck.org/i/648-pirouette.gif


- Już rozumiesz prawda. Jeśli ten chłopak dołączy do mnie to władza nad światem będzie już prawie moja. Chłopak ma moc do pobudzania pierwotnej siły w Pokemonach. Pomyśl co będzie gdy dam mu do kontroli Giratinę lub Arceusa. To będzie dopiero coś. Ale do tego jeszcze daleko. Zanim się teleportujemy to napraw wieżę. I teleportuj chłopaka na zewnątrz. Wykorzystaj do tego chwilę gdy masz tą moc.

Meoletta chciała nie posłuchać rozkazu. Lecz specjalne obręcze na ręce zmusiły ją do tego. Niezadowolona wypełniła polecenie.

Ghetsis! Wiedz że Ci się to nie powiedzie! Ktoś Cię na pewno zatrzyma!

Po tych ostatnich słowach Pokemon teleportował swojego właściciela do kryjówki.


Parę godzin później jakaś rodzina z Johto przejeżdżała obok Dragonspiral Tower. Niektórzy słyszeli jakieś hałasy z tego miejsca więc chcieli to sprawdzić. Wieża stała cała. Widocznie jakieś Pokemony toczyły tu walkę. No nic. Mężczyzna już chciał zawrócić Rapidasha na którym jechał gdy jego córka zeskoczyła ze swojej Ponyty. Podbiegła do jakiegoś chłopaka. Chwilę się mu przyglądała i krzyknęła. Jej ojciec natychmiast podjechał zobaczyć co się stało.

Chłoapk leżał zemdlony. Do tego brakowało mu prawej ręki. By tego było mało jego noga wyglądała na zmiażdżoną. Obok niego było sześć Pokemonów. Mężczyzna podejrzewał że należą do chłopaka. Były one wyraźnie wyczerpane. Ale nie pozwalały zbliżyć się z blisko. Najgroźniej wyglądał Galvantula. Do tego był w innym kolorze niż zwykłe Pokemony tego rodzaju. Ale  w końcu Pokemony odpuściły. Były zbyt wyczerpane na walkę.

Mężczyzna zdjął pas z Poke Ballami z chłopaka. Następnie wrócił wszystkie stworki do kulek. Okazało się że miał rację. Pokemony należały do chłopaka. Schował pas i wrzucił chłopaka na swojego Rapidascha.

- Angelico. Jedź do domu i powiadom matkę że jakiś czas mnie nie będzie. Ja zawiozę go do szpitala. Sprawności nie odzyska. Ale może chociaż jego życie da się uratować. – krzyknął do swojej córki i ruszył pędem do najbliższego szpitala.

Offline

 

#62 2012-10-27 12:01:03

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Pogmatwało się trochę. Ale nawet fajnie

kowalt - 710 zł!

Tony, jest krótkie i opis walki w dodatku. Ale niech będzie, pokaże ci moją łaskawość.

Tony - 550zł

PS: Ty nie powinieneś być w Unovie i mieć Whimsicotta?

Ostatnio edytowany przez White (2012-10-27 12:39:36)


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#63 2012-11-02 22:38:27

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Nie będę się rozpisywać, epizod dedykuję kowaltowi... przyczyny możecie się domyslić Ps: na początku miały to być 2 epki

Epizod VI: Atak legend?

Część I

~Tuż po tym, jak Maya i White wsiadły do Battle Subway~


Mężczyzna w płaszczu powoli zbliżył się pod pewne mieszkanie w Castelia City. Wyglądało ono niezwykle ubogo i niechlujnie. Obdrapany tynk, a na scianach wulgarne napisy. Farba już dawno wyblakła, a okna wyglądały jakby zaraz miały się rozpaść. Widać było, że to miejsce nie było remontowane od wielu lat i wymagało renowacji. W dodatku każdej nocy wandale dawali o sobie znać mieszkającej tu osobie.

Chłopak znał to miejsce. Ubiegłej nocy wstąpił tu na chwilę. Niestety, jego misja zakończyła się niepowodzeniem. Na sam myśl o tym zagryzł usta. Jeszcze kiedyś im wszystkim pokaże. I skończy się z Artemisem. Będzie tylko i wyłącznie sobą. Ale teraz wszystko stracone. Oba nazwiska są w kartotekach. Co on zrobi ze swoją siostrzyczką? Mała ostatnio kiepsko wyglądała. Creazy nie mógł o nią dbać, bo cały czas ścigał Terrkiona. A teraz pojechał po Cobaliona i Viriziona.

Zamieszał się w to całe bagno i teraz będzie coraz trudniej się wydostać. Ale dzisiaj miał szansę na naprawienie swojego błędu. Mógł nareszcie zadbać o swoją młodszą siostrzyczkę.

W końcu lekki uśmiech zatańczył na jego twarzy. Przed drzwiami stała ona. Jego cel. Próbowała się dobić do drzwi mieszkania, ale bezskutecznie. Chłopak bacznie ją obserwując wyjął coś z plecaka i zagwidał w palce.

Cudna istota zwróciła swoje oblicze w jego kierunku i zaraz cofnęła się cała drżąc.

http://sprites.pokecheck.org/i/648.gif

- Nie bój się mała, nic ci nie zrobię. Chcę twojego dobra. Patrz co mam tutaj dla ciebie! - powiedział Neon, po czym wyciągnął w kierunku pokemona rękę. Trzymał w niej muffinkę.

Jej zapach namęcił potworkowi w głowie. Zaufać mu? Nie wyglądał na dobrego. Jego rysy twarzy swidczyły o tym, że niedawno wiele przeszedł. A jego wygląd bynajmniej nie budził w niej zaufania.

W końcu głód zwyciężył jej niepewność. Ostrożnie podeszła do faceta, po czym szybkim ruchem łapki zabrała babeczkę i łapczywie ją połknęła. Tego jej było trzeba! Zaraz chłopak uśmiechnął się szeroko i ręką pogładził jej włosy.

- Nie krępuj się Meloetta. Ze mną jesteś bezpieczna. Zaśpiewaj dla mnie. Proszę, zaśpiewaj choć zwrotkę cudnej pieśni! - odezwał się błagalnym tonem.

Meloetta się zawachała i cofnęła o krok. Mężczyzna znowu zagryzł usta. To nie takie łatwe jak podejrzewał. Zaraz jednak zobaczył na ulicy jakąś dziewczyną. Szła chwiejnym krokiem i co jakiś czas się przewrcała. Neonowi łzy napłynęły do oczu i podbiegł do postaci, po czym uchronił ją przed kolejnym upadkiem.

Dziewczyna wyglądała bardzo mizernie. Była blada jak ściana, a może i jak trup. Chłopak czuł, że z jej ust wydobywa się dobrze znajomy mu zapach. Zapach narkotyków i wszlekiego rodzaju leków przeciwbólowych. Czyli jednak cały czas to robiła. A przecież mówił jej, że jęsli tak dalej pójdzie, to długo nie przeżyje.

- Moon, błagam, nie rób mi tego, Moon, odezwij się, błągam! - wydukał załamującym się głosem. Dziewczyna obróciła ku niemu smętne obliczę i z trudem wydusiła:

- Boję się, boję, się, boję się!

To dogłębnie przeraziło chłopaka. Rozpaczliwym głosem zaczął wołać do spotkanego wcześniej stworka.

- Meloetta, proszę, zaśpiewaj, ocal ją swoim śpiewem, Meloetta, Meloetta! - krzyczał nerwowo. To było zbyt wiele dla młodego legendarnego pokemona. Cały zadrżał i skrył się w krzakach dygocząc. Neon na próżno próbował ocucić siostrę. Jej usta pozostawały w bezruchu, a twarz stała się niesamowicie blada. W końcu na chwilę oprzytomniała i popatrzyła słabnącym wzrokiem na twarz brata. Była pełna bólu i rozpaczy. W końcu dziewczyna westchnęła i zamknęła oczy. Na nic zdały się krzyki, groźby i prośby brata. Jej powieki już się nie otworzą. Zamknęła je na zawsze.

~W Nimbasie~


- Szlag! Maya, co to ma znaczyć?! - krzyknęłam obserwując niezwykłe zjawisko. Na niebie poruszały się dziwne pasma dwóch kolorów: zielonego i niebieskiego.

- Nie wiem... Czy to zorza? Muszę zrobić zdjęcie, mama zawsze chciała zobaczyć zorzę polarną! - pisnęła z radości Sakumi po czym zaczęła grzebać w plecaku. Po chwili jednak mina jej zrzedła. - A niech to! Zapomniałam aparatu... masz może?

- Ale... To nie może być zorza polarna. W Nimbasie? To nie żarty, trzeba tam iść! - powiedziałam stanowczo i zaczęłam biec... ale przebiegłam jeden krok i się potknęłam.

Szlag! Ja chyba codziennie muszę przynajmniej dwa razy dziennie upadać! - pomyślałam. Moje ciało już miało się zetknąć z zimnym i (o zgroza!)  twardym gruncie. Jednak tak się nie stało. Poczułam, że wpadłam w czyjeś ramiona. Zanim się zorientowałam o co chodzi...

- Witaj White. Ciebie też tu wysłano z komisariatu? - odezwał się głos. Od razu poznałam, kto mnie uchronił przed (prawdopodobnie bolesnym) upadkiem.

- Cześć Kowalt. Tak. Cieszę się, że cię tutaj spotkałam. Ty pewnie również zostałeś wezwany ze swojego komisariatu. - powiedziałam trochę nieśmiało wstając i otrzepujac się. Zobaczyłam, że moja przyjaciółka dziwnie patrzy się na Kowalta.

- To ty go znasz? wydusiła po chwili. Scimitar zaraz szybko zmienił temat, jakby bojac się poruszania tego tematu.

- Wiesz White, przykro mi to mówić, ale czeka cię niemiła rejestracja wraz z twoją towarzyszką. Tylko nie daj się zagiąć tym wrednym babskom. - powiedział, pzrez krótką chwilę obdarzając Mayę błagalnym spojrzeniem. Jedank starałam się zignorować ten fakt. A co mi tam! Co złego mogło się przytrafić? Zaraz chłopak wskazał mi drzwi.

- Komenda główna w sprawie tego dochodzenie. Życzę powodzenia. - dodał krótko i skinął głową. Nabrałam powietrza w płuca i weszłam do pomieszczenia szybkim krokiem. Znalazłam się w czymś w rodzaju poczekalni. Jednak nie czekałam długo.

- Następny proszę! - odezwał sie z pokoju skrzekliwy, męski głos. Już sama wizja posiadaczki takiego basu mnie przerażała. Mimo to udałam się do małego pokoiku.

Wnętrze było nazbyt skromne. Gołe sciany, jeden dywan na podłodze i biurko za którym stały dwie dziewuchy. A raczej staruchy. Do tego świdrowały mnie oczyma.

- Aha! White Alonzo. Proszę usiąść. - odezwała się młodsza. Dygnęłam lekko i posłusznie usiadłam. Jakoś nie wiedziałam co mówić. Ani czego się spodziewać. Kobiety natomiast wzięły do ręki jakąś teczkę i zaczęły ze sobą gawędzić. Trwało to trochę i już miałam je uświadomić o mojej obecności, kiedy ozwał się znany mi już z poczekalni głos.

- W twoich papierach pisze, że byłaś wychowanką w domu dziecka. Ciekawe. Wyjaśnisz nam, czemu wciąż tam nie siedzisz? - usłyszałam coś rodzaju obelgi. Starałam się zachować zimną krew, chociaż zostałam lekko wyprowadzona z równowagi. Nie lubiłam, gdy ktoś wspominał o pobycie w domu dziecka. Mimo to odpowiedziałam w miarę spokojnie.

- Panie pozwolą, ale ja nie lubię o tym wspominać. Był to dla mnie ciężki okres... Wolałabym o tym nie mówić. Ale to wszystko zasługa mojego przyjaciela, który...

- Ha, przyznała się! Uciekłaś stamtąd. No i co ty na to? - przerwała mi wpół zgdania grybiańska kobieta.

Wdech, wydech... Weź się w garść dziewczyno, bo inaczej Felio będzie miał kłopoty! - przemknęło mi przez myśl.

- Nie uciekłam. Zaprzyjaźniłam się z jednym z nadzorców domu. I wypuścił mnie, abym mogła się udać w podróż. Zamieszkuję jego dom. - odpowiedziałam na niemiłą zagrywkę paniuś. Ale pewnie znowu coś znajdą, aby tylko nadal mi uprzykrzać. No i oczywiście miałam rację.

- W porządku, nie musisz się tłumaczyć... O! Tutaj pisze, że przez jakiś czas byłaś związana z Unovską mafią. Ale sąd nie uznał tego za przewinienie z powodu twojego stanu psychicznego. Jak to wytłumaczysz? - spytała się znowu kąśliwie babka za biurkiem. Coś zaczęło się we mnie gotować. Czułam, że jeszcze trochę, a tego nie zniosę. Zagryzłam usta i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.

- Dobrze. Czyli nie chcesz zeznawać. Wybacz, ale trzeba to będzie zapisać w moim kajeciku. Tak zwanej czarnej liście. Ale zaraz będziesz miała możliwość zaimponowania mi. Wypuść swoje pokemony, chcę je obejrzeć. - kontynuowała damulka. Ja natomiast zaśmiałam się w głębi ducha. Mam silną drużynę. I wypłaciłam ją już z depozytu. Wystaczy tylko zaprezentować moją ekipę. Bądź dobrej myśli White, bądź dobrej myśli!

Zaraz bez słowa wypuściłam z balli moje stworki, które zaraz z dum zaprezentowały bojowe pozycje. Byli to kolejno: Zweilous, Herdier, Pignite, Woobat, Mienfoo i Pawniard.

Teraz pomyślałam, że ją zagięłam. Że rozpierdzieli ten głupi kajecik i wreszcie da mi wyjść. Że da mi spokój z tymi beznadziejnymi papierkami. Ale nie miałam racji. Komendantka z uwagą obejrzała moje stworki od stóp do głów cmokając przy tym głośno. Bez przerwy skrobała coś w swoim notesiku. Raz nawet podłożyła pod jeden łebek mojego smoka palca mówiąc coś w stylu "Glupi, mały dinozaur!". Prawie nie skończyło się to straceniem całej ręki. Dragonfly nie był bynajmniej zachwycony. Chciał udziabać swoimi białymi ząbkami, ale kobieta szybko go cofnęła i znów zaczęła coś pisać. W końcu skończyła i odezwała się.

- W wielkim skrócie, nie masz żadnego pokemona z ostatecznej formie. Powinnaś je nauczyć szacunku wobec służb mundurowych. No i wreszcie: nienawidzę Herdierów. Najbardziej przeciętne pokemony z całej Unovy. I ten okropny Zweilous. Gdzie ty go wychowywałaś, w oborze? - zaczęła mówić, a nawet wręcz krzyczeć. Po ostatnim zdaniu łzy napłynęły mi do oczu. Przed oczami przelecialy różne obrazy. Rzuciłam ostatnie złośliwe spojrzenie w kierunku babsk, po czym schowałam do balli wszystkie pokemony.

- Jest pani okropną jedzą żywiacą się ludzkimi smutkami i porażkami! Jaak cie mogli w ogóle dopuscić do służby?! Nie wyobrażam sobie tego!! Już więcej nie dam się znieważyć. I g*wno mnie obchodzi, czy pozwolicie mi wziąć udział w tej akcji. Wychodzę! - krzyknęłam. Zaraz spokojnym krokiem wyszłam z gabinetu. Paniusie oczywiście zatkało. Poczułam satysfakcję z tego co zrobiłam. Tylko teraz trzbe abędzie jakoś samemu zająć się całą tą sprawą...
Część II

Doszłam do umiewionego miejsca spotkania z Mayą. Zauważyłam, że tamta śmieje się. Rozmawiała z jakimś chłopakiem. Co jakiś czas czule go obejmowała... Przez chwilę miałam wrażenie, jakby coś przede mną ukrywała. Zawsze mówiła, że nigdy się nie zwiąże z żadnym chłopakiem. Że wszyscy to okropne świnie... A może o czymś nie wiedziałam?

Machnęłam na to ręką i oddaliłam się. Trudno. Zdecydowałam, że nie chcę ją w to mieszać. W końcu stanęłam przed zabezpieczeniami, które odgradzały ludzi od niebezpiecznego terenu góry. Wówczas miałam wrażenie, że "Pseuda-zorza" zaczęła się świecić coraz jaśniej i jaśniej. A kolory zaczęły się ze sobą zderzać i łączyć. Nie wiedziałam czemu, ale poczułam dziwny lęk. A w głowie kotłowała się jedna myśl. Głos tak jakby przyduszony, coraz bardziej słabnący:

Idź! Idź tam! Idź!

W końcu zdecydowałam się. Policjanci się nie patrzyli. Z lekkim trudem przeskoczyłam zabezpieczenia i czym prędzej pognałam na górę.

Im bardziej zbliżałam na szczyt, zorza wydawała się coraz bliższa. I coraz dziwniejsza. Po jakimś czasie kompletnie nie przypominała zorzy. Zaczęłam się wszystkiego domyślać...

Nagle przede mną śmignęło coś białego. Ledwo udało mi się utrzymać równowagę. Wówczas obok mnie wylądował jakiś pokemon. Wyglądał ma niezwykle potężnego.

http://sprites.pokecheck.org/i/643.gif

Reshiram... Najpierw Terrkion, a teraz on! Atak legend po prostu... - pomyślałam, ale nie zdążyłam dokończyć swojej myśli, bo zauważyłam, że na grzbiecie stworka siedział jeździec. Zielonowłosy chłopak.... Zaraz, zaraz...

Jeździec zsiadł ze swojego wierzchowca i podszedł do mnie. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Zaraz odezwał się niezwykle spokojnym głosem:

- Witaj. Ty pewnie jesteś White. Ja nazywam się N. Chyba mnie skądś znasz. - powiedział, po czym spojrzał mi prosto w twarz. I przed oczami stanęła mi sytuacja sprzed paru dni, kiedy to na komisariat zadzwoniła mała dziewczynka...


_____
White dobiegła do dwóch zemdlałych osób. Rozpoczęła pierwszą pomoc. Obaj ranni oddychali, ale wciąż byli nieprzytomni. W końcu zaczęła wołać ludzi o pomoc. Zaraz cała grupka zaczęła biec w ich kierunku. Byli to raczej gapiowie niż wolontariusze. Dziewczyna potrząsnęła chłopakiem nie wiedzac co ma robić. Tamten na chwilę otworzył oczy i zorientował się, co tak właściwie zaszło. Ostatkiem sił włożył na palec osoby, którą zobaczył, mały pierścionek. Trzymał go w zaciśniętej dłoni. Czuł, że to dla niego jedyna szansa, że inaczej go nie uratuje. Zaraz spowrotem zacisnął powieki. Natomiast White odepchnęła jakaś kobieta, aby koniecznie zobaczyć, co się stało i czy jest godne uwagi.

_____
- Tak, to ja. Nadal mam przy sobie tamten pierścień, który mi dałeś. Ale skąd znasz moje imię i co tutaj robisz? - powiedziałam zszokowana. Nie mogłam uwierzyć, że spotkałam zielonowłosego akurat w tym miejscu. Czyżby miał coś wspólnego z tymi wszytskimi dziwnymi wydarzeniami?

Kątem oka zerknęłam na przedmiot znajdujacy się na moim palcu. Zwyczajny, srebrny pierścionek z czarnym kamieniem pośrodku. Jednak kamyk wydawał się mieć w sobie jakąś dziwną moc. Na jego widok Reshiram zaczął się niespokojnie wiercić. Zauważyłam to od razu.

- Wiem o wielu rzeczach. Ale teraz nie ma na to czasu. Słuchaj, nie możesz iść na ten szczyt. To zbyt niebezpieczne. A istoty, które tam się znajdują - niebywale silne. Polecisz razem ze mną na białym smoku. Nie mogę pozwolić, aby teraz stało ci się coś złego. - powiedział N i ścisnął mnie za rękę krępując ruchy. Więc domyślił się, gdzie zmierzam. Coś zaczęło mi tu śmierdzić.

- Proszę, puść mnie! Muszę zobaczyć co tu się dzieje. Mój stary znajomy chyba jest w to zamieszany. A ja chcę go powstrzymać. Może uda mi się go nawrócić ze złej drogi. Błagam! - odezwałam się po chwili, gdy zorientowałam, że nie dam rady mu się wyrwać. Tamten westchnął, ale w koncu mnie puścił. W tej samej chwili w moim kierunku poleciał jakiś niebieski promień. Cudem go uniknęłam, choć nie obyło się bez krzyku. Zaraz wpadłam w ramiona N'a. Zaczerwieniłam się i od razu odsunęłam się od niego. Tamten uśmiechnął się niewyraźnie.

- Sama widzisz, jakie to niebezpieczne. Uważaj na siebie - powiedział do mnie. Zaraz dosiadł swojego ognistego smoka, kiedy coś mi się przypomniało.

- N, czekaj! A co z pierścionkiem? - zawołałam, kiedy Reshiram już trzepnął skrzydłami i uniósł się w powietrze. Ale nie doczekałam się odpowiedzi. Domyśliłam się tylko, że musi być jakiś ważny powód, dla którego zielonowłosy nie odebrał mi tej... hm... dziwnej biżuterii. Patrzyłam, jak biała sylwetka pokemona znika za horyzontem. Z moich ust wydobyło się niewytłumaczalne westchnienie. Mimo tego zaraz szybko się otrząsnęłam i poszłam w kierunku szczytu.

_____
Z trudem wdrapywałam się na tą ostatnią skarpę. Dziwne, że na szczyt nie ma innej drogi. Matka natura była względem mnie niezwykle złośliwa. Ale nie było czasu na narzekanie. Wzięłam głęboki oddech. Jeszcze jedno podciągnięcie... Jeszcze... I stanęłam na szczycie. Jednak to co zobaczyłam, omal nie doprowadziło mnie do omdlenia.

Na wzgórzu stały dwa pokemony. Oba walczyły ze sobą. Używały potężnych wodnych i trawiatych ataków. Póki co żaden z nich nie wygrywał. Były w pełno sił.

http://sprites.pokecheck.org/i/638.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/640.gif

Matko! Przecież ta zorza tutaj się pojawiła wczoraj, a może i przedwczoraj! A ci dawj w ogóle nie wyglądają na zmęczonych. Muszą być niezwykle potężni. Ale czemu się kłócą? W końcu podobno należą do legendarnej czwórki muszkieterów. Powinni działać razem! - pomyślałam szybko, widząc, że stworki są tak przejęte walką, że mnie póki co nie zauważyły.

Wtem mnie olśniło. Creazy przecież szuka tej czwórki. Mógł je ze sobą pokłócić, aby później łatwiej je zdobyć. Wydawało mi się to jak najbardziej możliwe.

Jednak nie było czasu na moje głupie rozmyślania. Zaraz za walczącymi pokemonami ukazała się dziwna postać. Po chwili ją poznałam. O wilku mowa! Za Cobalionem i Virizionem stał Steel we własnej osobie. Lekko zarozumiały, owity wieczną tajemnicą, milczący. Kiedy mniej ujrzał zaraz uśmiechnął się złośliwie.

- Proszę, proszę. Kogo ja tu widzę. Za późno. Już zaczynają się męczyć. A jeśli policja nadal będzie robiła tak wolne śledztwo, to nic mnie nie powstrzyma. - powiedział na mój widok. Faktycznie. Legendarne pokemony zaczęły się męczyć. Mnie aż sparaliżowało. Czułam, że nie mogę się ruszyć.

- Pewnie się zastanawiasz dlaczego tak dziwnie się czujesz. Już tłumaczę: musiałaś ostatnio zbyt długo przebywać w towarzystwie legendarnych pokemonów, a nie jesteś do tego przyzwyczajona. One mają wielką moc. Za wielką jak na ciebie. - odrzekł w do mnie chłopak szczerząc zęby. Nie mogłam nic zrobić. Byłam po prostu bezsilna.

- O, ktoś tu chyba zapomniał języka w gębie! - znowu zawołał złośliwie Creazy. Dziwiło mnie, że Cobalion i Virizion kompletnie nie zwracają na nas uwagi. Wyglądały, jakby walczyły w jakimś mocnym transie i nie mogły się z niego wydostać. Przez chwilę zdawało mi się, ża wodna legenda rzuciła w moim kierunku błagalne spojrzenie.

Mój biedaku. Gdybym tylko mogła, to starałabym ci się pomóc. - pomyślałam patrząc na walczące potworki.

Zaraz jeden z nich zaczął powoli coraz ciężej dyszeć. A za moment drugi. Steel z rado sci potarł ręcę i z jego kulki wyleciał Terrkion. Starałam się wydostać z paraliżu za wszelką cenę.

- Uciekajcie! - wysapałam resztką siły. Wtem stało się coś nieoczekiwanego. Pojedynkujące się ze sobą wcześniej stworki nagle się otrząsnęły i zaczął od nich bić dziwny blask. Zamknęłam oczy i poczułam, że przeszywa mnie fala energii. Nie wiedziałam, jakim cudem utrzymałam się na nogach.

Kiedy światło zgasło, powoli otworzyłam oczy. Cobalion i Virizion gdzieś zniknęli, a Terrkion stał ledwie żywy. Wściekły Creazy spojrzał w moim kierunku z nienawiścią. Zobaczyłam, że walcżaco-kamienny stwór stoi tuż przede mną i szykuje jakiś atak.

- Pożegnaj się ze światem. - usłyszałam. W tym samym momencie poczułam jakąś okropną wibrację, która przeszła przez moją rękę...

The End

Nie wyszło to najlepiej, bo dużo napakowałam do jednego epizodu . No trudno, ale przynajmniej wprowadzam coraz więcej wątków, które będą się ciągnąć do końca i jeszcze dalej . Najgłupsza wyszła mi ta rozmowa i z góry za nią przepraszam, ale jest mi ona bardzo potrzebna do następnego rozdziału.

Pozdro dla wszystkich którzy wystąpili i o których była mowa

PS: Podzieliłam na części, bo pierwotnie planowałam ten epizod napisać w dwóch Jakby co, to komentarze o tym, jak ta praca jest okropna, składać w Sami-Wiecie-Jakim (xD) temacie


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#64 2012-11-03 00:46:27

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#65 2012-11-09 22:00:54

 kowalt

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

8690674
Zarejestrowany: 2012-07-21
Posty: 1246
Punktów :   
Starter: Joltik - Webby
Ulubiony Pokemon: Duet Charizarda i Scythera
Ulubiony Typ: Mrok

Re: Komisariat

Historii ciąg dalszy. A raczej ciąg wczesny. Jak obiecałem dalsza część tego co się działo z naszym głównym bohaterem przez ostatnie cztery lata. Kto występuje? Kowalt na pewno. Pojawi się też Felio. Raz wspomniałem też White. No Bodziu. Zapraszam. Najdłuższy jak dotąd epizod. Ale

Rozdział I.
Tytuł: Niepamięć // Felio Beam.

Do szpitala wszedł młody mężczyzna. Był bardzo przystojny. Jego oczy były bardzo mądre i pewne siebie. Był wysoki i dobrze zbudowany. Jego mina nie wyrażała żadnych uczuć. Podobnie oczy. No może poza złością. Nie wiadomo dlaczego ale wzrok chłopaka był Dość ponury. Mężczyzna rozejrzał się nerwowo.

Zakładam że jeszcze tu nie dotarł. Zapewne zrobiłby się zgiełk gdyby ktoś przywiózł tu mężczyznę bez ręki i z zmiażdżoną nogą. Nawet lepiej dla mnie. Chociaż chciałbym zobaczyć osobę którą tak zainteresował się Lord Ghetsis. No ale mam misję do wypełnienia.

Młodzieniec podszedł do rejestracji.

- Witam. Niedługo zostanie tu przywieziony pewien chłopiec. Jest bardzo ranny i będzie potrzebował natychmiastowej opieki. Proszę się nim zająć. – powiedział i wyciągnął z kieszeni jedną z trzech kopert.

- To opłata dla szpitala. Powinno starczyć na wszystkie badania i opiekę. Do tego chłopak będzie potrzebował zapewne wózka inwalidzkiego. A to pokryje też koszt elektrycznego wózka. Zakładam że coś zostanie. Resztę proszę przeznaczyć na szpital. – rzekł a recepcjonistka bez słowa wzięła kopertę. W środku był stos banknotów. Nawet nie miała głowy by policzyć pieniądze. Ale na pewno było ich sporo. Ta sytuacja była zbyt dziwna.

- Tą kopertę proszę przekazać osobie która go przywiezie. Jest tam list i pieniądze na utrzymanie tego chłopca. Ale to nie Pani sprawa. –rzekł wyciągając drugą kopertę. Recepcjonistka również ją przyjęła. Zaczęła się zastanawiać czy nie wezwać policji. Sytuacja była zbyt dziwna.

Chłopak podał recepcjonistce trzecią kopertę.
- To list dla rannej osoby. Proszę go mu przekazać. A jeszcze jedno. Ta ranna osoba nazywa się Kowalt Harmonia.- dziewczyna zdębiała. Harmonia to nazwisko niejakiego Ghetsisa. Czy to możliwe że przybędzie do nich jego syn? A jeśli tak to czy powinna wezwać policję. To zbyt niebezpieczne. Jeśli to wszystko prawda to na pewno budynek będzie obserwowany. Kobieta potwierdził tylko kiwając głową. Nie miała wyjścia.

- To dobrze. W takim razie miłego dnia życzę. Do widzenia. – rzekł chłopak i skierował się do wyjścia. Po chwili usłyszał w końcu głos pielęgniarki:

- Przepraszam bardzo. Jak się Pan nazywa? I czy nic nikomu nie grozi?


Sprytna jest. Wolałem nie podawać swojego imienia. Ale nie mam po co podawać fałszywego. W końcu i tak mnie nikt nie zna. DO tego zna nazwisko naszego szefa. Powiązała mnie z Plasmą i Ghetsisem. Jestem pełen podziwu. Szkoda mi jej. Ale trudno. –pomyślał chłopak. Na jego twarzy zagościł uśmiech.

- Jestem Felio Beam. I może mi pani zaufac że niesłusznie mnie pani podejrzewa. Nic się nikomu nie stanie. Chyba że zrobi Pani coś hmm nieodpowiedniego. Zrozumieliśmy się.

Kobieta kiwnęła tylko głową.

Felio wyszedł wtedy ze szpitala. Wykonał swoją misję. Prawie. Teraz trzeba tlyko zamknąc usta kobiecie. Lecz najpierw musi wypełnić zlecone jej zadanie. Koperty muszą dostać się do odpowiednich osób.  Wrócę tu później.

Już miał odejść gdy zauważył pędzącego konia. Koń bnył dość dziwny. Na jego grzbiecie był ogień. Od razu rozpoznał w nim Pokemona z innego regionu. Na koniu był jeździec. Co ciekawe ogień go nie ranił. Czyżby to więź to sprawiała. Beam nie miał czasu by się nad tym zastanawiać. Obok jeźdźca zawieszony był chłopak. Od razu zauważył brak ręki.

A więc to jest ten cały Kowalt. Żal mi Cię chłopie. Bez wspomnień. Bez ręki. Zaraz odetną Ci nogę. Będę się modlił by chociaż ta rodzina była jakaś dobra.  Mam nadzieję że nas nie zawiedziesz. Mnie i mojej przyjaciółki. – pomyślał. Obserwował jak mężczyzna bierze bezrękiego na bark. Rapidasha wraca do kulki a sam ochoci do szpitala.

Właśnie przypomniał sobie że obiecał porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Miała iść z Ghetsisem wydostać Kowalta z wieży. A więc teraz jest wolna. Tja. Na pewno strasznie przeżyła swoją misję.  Ghetsis nie traktuje jej zbyt dobrze. Ale nie zrozumiała naszej misji. Trochę tego żałuję bo polubiłem ją. Jej piękny dźwięk. No nic. Lecę.
Chłopak wszedł zza  najbliższy zaułek. Upenił się też że nikt go nie śledzi. Po chwili zniknął.


Otwieram oczy. Nade mną znajdował sie biały sufit. Chwilę przypatruję się mu bezmyślnie. Gdy nagle naszła mnie dziwna myśl. Nic nie pamiętam. Nawet nei wiem kim jestem. Nie wiem gdzie jestem. Starałem się wstać lecz nie mogłem się podeprzeć jedną z rąk. W ogóle jej nie czułem. Może zdrętwiała w jakiś dziwny sposób. Próbowałem złapać za nią drugą ręką. Nie mogłem jej w ogóle wyczuć.  Zrozumiałem. Bałem się obrócić głowę w stronę mojej lewej dłoni. Lecz w końcu musiałem się odważyć. Z przerażeniem stwierdziłem że moje podążenia były słuszne. Mojej lewej ręki w ogóle nie było. Nie wiedziałem co się stało. Nie pamiętałem nic. Wtedy zdarzyło się jeszcze jedno. Nie mogłem wyczuć mojej prawej nogi. O ile lewą mogłem normalnie podnieść to prawa cały czas była nieruchoma. Tego było za wiele. Do tego w miejscu gdzie powinna być ta noga kołdra miała poziom taki sam jak w innych miejscach. Te oznaczało dwie rzeczy. Albo moja noga była płaska. Albo jej w ogóle nie było. Okazało się że druga wersja jest prawdziwa.

A może ja nie żyję. Albo odrodziłem się w czyimś ciele. Co ja gadam. To pewnie jakaś amnezja.

- Widzę że się obudziłeś. – usłyszałem głos. Dobiegał od dziewczyny siedzącej przede mną. Była bardzo urocza. Miała w sobie coś wyjątkowego. Szatynowe włosy rozchodziły się w dwa krótkie kucyki. Kolor jej oczu był zielony. Ale to naprawdę piękny kolor. Jakby lśnił własnym światłem. Na jej twarzy były piegi. Ale to wcale nie wyglądało dziwacznie. Wręcz uroczo. Miała też piękne usta. Nie za wielkie jak u dzisiejszych super piękności co wygląda komicznie. Ale też nie za mało jak u tych wszystkich wychudzonych modelek. Jej ciało było bardzo urocze. Była lekko umięśniona. Widocznie ciężko pracowała w swoim życiu. Ale zachowała przy tym wszystkie uroki kobiecości. Była naturalnie piękna. Poczułem że aż się zaczerwieniłem. Bałem się odezwać. Nie wiedziałem kim jestem ja a co dopiero ona.

- Coś nie tak? Jak się czujesz? Od recepcjonistki dowiedziałam się że masz na imię Kowalt Harmonia. TO na pewno ty? – spytała dziewczyna.

Rozejrzałem się. Nie wiedziałem czy mówi na pewno do mnie. Niestety nie było tu innego pacjenta. Widocznie zauważyła to że jestem zmieszany i przestraszony.

- Hej. Nie wstydź się. Jestem Angelica. Dla przyjaciół Angela. powiedziała wyciągając rękę w moja stronę.

Przedstawiła mi się. A to oznacza że nie znaliśmy się wcześniej.
Podniosłem się podpierając się o moją jedną rękę. Dość ciężko było mi utrzymać równowagę nawet siedząc. W końcu nie mogłem podeprzeć się o druga nogę. Lecz po chwili opanowałem sztukę siedzenia na nowo.

- Witam panienko. Przykro mi ale nie wiem kim jestem. Nic nie pamiętam. Więc nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie. Nie wiem nawet jak to się stało że moje noga i ręka zniknęły. Może panienka coś wie? – spytałem onieśmielony. Nie wiedziałem jak się zwrócić do dziewczyny.

- Hej! Jak nie chcesz mi mówić Angela to mów mi chociaż Angelica. A nie żadna panienka. –zwróciła mi uwagę. Po chwili jej twarz posmutniała.

- Powiedziałeś że nic nie pamiętasz? Lekarz który przekazywał nam twoje badania powiedział że  twoim mózgiem wszystko w porządku. Poczekaj tu. Pójdę się kogoś spytać. Ale najpierw weź to. Rejestratorka powiedziała że był tu niejaki Felio Beam. Opłacił twój pobyt w szpitalu oraz kazał Ci przekazać tą kopertę. –rzekła wręczając mi kopertę. Była to wręcz mała paczuszka.  Dziewczyna wybiegła po chwili. Zostawiła mnie samego z paczką. Zapewne poszła szukać lekarza. W środku było jakieś dziwne urządzenie. Był tez list. Jako że nie za bardzo wiedziałem czym jest ustrojstwo zabrałem się za czytanie listu.

[i]Drogi Kowalcie,
Podejrzewam że po wydarzeniach które się ostatnio wydarzyły strąciłeś pamięć. To normalne. Przeżyłeś ostatnio wiele ciężkich chwil. Moje ciągłe kłótnie z tobą, twoją matką i twoim bratem. No i ten wypadek. Ale na wszystko przyjdzie czas. Pozwól że Ci wszystko wytłumaczę. Najpierw zacznę od tego kim jestem. Mianowicie jestem twoim Ojcem. Na imię mi Ghetsis Harmonia. A ty jesteś Kowalt Harmonia.  Twój brat to Natural Groupius Harmonia. Ale wszyscy mówią mu N. Twój brat ma pewno marzenie. Chcę by ludzie zrozumieli swój błąd. Chce by Pokemony mogły żyć wolne. To właśnie tym marzeniem zaraził całą naszą rodzinę. Następnie naszych sąsiadów i przyjaciół. Było nas coraz więcej. Tak powstała organizacja która nazywa się Team Plasma. Marzymy o tym by Pokemony mogły być wolne. A teraz chciałem Ci przedstawić kwestię wypadku w którym wszyscy wzięliśmy udział. Jechaliśmy właśnie do Castelii. Mieszka tam prezydent całej Unovy. Mieliśmy się z nim spotkać gdy zostaliśmy zaatakowani. Zaatakowali nas trenerzy którzy czerpią korzyści z brutalnych walk Pokemon. Wiedzieli o naszym celu więc postanowili powstrzymać nas dając nam przed tem nauczkę. W tych walkach ty i twoja drużyna spisaliście się bardzo dobrze. Niestety ponieśliśmy klęskę. Twoja matka straciła życie.  A tobie została ucięta ręka oraz zmiażdżona noga. Mi i N’owi udało się cudem uciec. Ale wszystkie nasze plany poszły na marne. Teraz się ukrywamy czekając na odpowiedni moment. Zbieramy Plasmę na nowo. Chcemy też pomścić Ciebie i twoją matkę. Gdy nadejdzie odpowiedni czas wrócimy po Ciebie. Ale musisz na nas poczekać. Nie martw się. Postaram się załatwić ta sprawę jak najszybciej. Z pozdrowieniami:
                                                                         Twój brat i ojciec: Ghetsis i N
PS: Proszę Cię byś nikomu nie mówił o tym co przeczytałeś. Najlepiej zniszcz tą wiadomość.


Przeczytałem list dwa razy.

A więc zostałem zaatakowany? Moja matka zginęła? Brat? Ojciec? Dziwna historia. Ale ten człowiek opłacił moje leczenie. Więc zapewne mówi prawdę. Przez chwilę nie  wiedziałem czemu mam zniszczyć wiadomość i nikomu nic nie mówić. Lecz po chwili to zrozumiałem. Ojciec nie chę by ktoś dowiedział się kim naprawdę jestem. Musiałem tracić pamięć przy ataku. Lub z powodu wstrząsu. Widziałem śmierć matki. A do tego strąciłem dwie kończyny. To chyba normalne.

Z zamyśleń wyrwał mnie doktor który zaczął mnie nagle badać. Zmierzył mi temperaturę i sprawdził wyniki wszelkich badań. Była z nim dziewczyna która wcześniej przedstawiła się jako Angelica. Obok niej stał dorosły mężczyzna. To zapewne jej ojciec.

Lekarz chwilę podumał i rzekł:
- Nie wiem jak to możliwe. Badania jego czaszki są jak najbardziej w porządku. Może to jakiś wstrząs. Naprawdę bardzo mi przykro. Ale powinno mu to niedługo przejść.
Po czym wyszedł.

Dziewczyna patrzyła na mnie smutno. Widać było że martwi się o to co przeżyłem.

Chwilę byliśmy w milczeniu. Ciszę przerwał mężczyzna.

- Witaj. Jestem Bob. Jak przypuszczasz jestem ojcem Angeli. Mam dla Ciebie wiadomość. Znaleźliśmy cię przy Dragonspiral Tower. Nie miałeś ręki. A twoja noga została zmiażdżoną. Do tego dookoła Ciebie było sześć Pokemonów. Schowałem je do Poke Balli i przypiąłem do pasa uznając że są twoje. Zabrałem Cię następnie do szpitala. Niestety twojej nogi nie udało się uratować. Trzeba było ją wyciąć ponieważ zagrażała ona reszcie ciała. Jakieś choróbkso. Lecz nie znam się na tym. No nieważne. Dostałem wiadomość do twego ojca. Poprosił mnie bym zajął się tobą przez jakiś czas. Nie potrafię opuścić potrzebującego. Dlatego postanowiłem się zgodzić. Jutro zabieram cię na moją farmę. A teraz muszę lecieć. Naszykuję dla Ciebie pokój. Angela z tobą zostanie byś miał jakieś towarzystwo. – rzekł mężczyzna. Jego głos był miły ale i władczy. Nie czekał na moją odpowiedź i wyszedł. Dziewczyna usiadła na łóżku obok mnie.

- Nie martw się. Ostatnio mamy trochę problemów. Zaraz Ci wszystko opowiem. – zaczęła mówić dziewczyna. I rozmawiała ze mną przez resztę dnia.

Dowiedziałem się że jakiś czas temu przeprowadzili się z Johto do Unovy. Założyli tu hodowlę Pokemonów krów czyli Miltanków. Pozyskują z nich mleko które ma bardzo dobre właściwości dla ludzi i Pokemonów. Jest bardzo zdrowe. Akurat przewozili z ojcem ostatnie rzeczy gdy znaleźli mnie przy jakiejś tam wieży. Postanowili się mną zająć dopóki moja rodzina nie będzie się mogła po mnie zwrócić.

Po opowieści dziewczyna zaproponowała mi spacer. Było mi trochę głupio. W końcu nie za bardzo mogłem chodzić z jedną nogą. Chyba zrozumiała o co mi chodzi bo pokazała mi wózek inwalidzki. Przy prawym kole miał kontrolkę którą mogłem sterować wózkiem. Zgodziłęm się. Pomogła mi się ubrać. Szczególnie ważny był dla mnie ten pas z czerwono-białymi kulkami. Zabrała mnie na dwór.

Tam pokazałem jej urządzenie z paczki.

- Głuptasku. To Pokedex. Zawiera informacje o trenerze i jego stworkach. Dobrze się składa. Będziemy mogli sprawdzić czy to twoje stworki. I może się czegoś dowiemy.

Otworzyłem więc maszynkę. Od razu wyświetliło się tam moje zdjęcie. Maszynka zapiszczała też swoim głosikiem:
Jestem Pokedex. Należę do trenera Kowalta Harmoni. Jeśli nie jesteś nim proszę zwrócić mnie jak najszybciej wymienionej osobie widocznej na zdjęciu.

Gdy przypatrzyłem się zdjęciu zauważyłem że moje ciało jest na nim całe. Chwilę było mi przykro. Przede mną miałem perspektywę życia bez pamięci i na wózku. Do tego niezdolny do jakiejkolwiek pracy z powodu utraty ręki.  A może mój ojciec mnie zostawi? W końcu w tym stanie na nic mu się nie przydam. Z zamyśleń znów wyrwała mnie Angelica.

- Na co czekasz. Wypuść swoje stworki.

Zrobiłem to co powiedziała. Przede mną stanęło wtedy sześć Pokemonów. Wszystkie obserwowały mnie z ciekawością. Bały się i nie wiedziały co się dzieję.

- Hej! Nazywam się Kowalt. I Prawdopodobnie jestem waszym trenerem. Z tego co widzę wy też straciliście pamięć. Ale nie martwcie się. Obiecuję się wami zająć. Zrobię wszystko byśmy odzyskali wspomnienia. Pozwólcie mi teraz was przeskanować tym urządzeniem.

W ten sposób poznałem nazwę i ataki każdego z Pokemonów. Co ciekawe każdy z Pokemonów miał nadane imię.

http://sprites.pokecheck.org/s/596.gif – Galvantula – Webby

http://sprites.pokecheck.org/i/572.gif – Minccino – Cino

http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/main/5/black-white/animated/2/front/554.gif – Duramaka – Blaze

Przy kolejnym Pokemonie Pokedex uaktualnił swoje dane. Angelica wytłumaczyła mi to tak że Pokemon przeszedł niedawno ewolucje i nie zdążyłem go zeskanować od tamtego czasu.  Doszedłem do wniosku że musiał się przemienić przy tych walkach z listu.

http://sprites.pokecheck.org/i/530.gif  - Excadrill – Digger

http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/main/5/black-white/animated/2/front/535.gif – Tymole – Froggy

http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/main/5/black-white/animated/2/front/527.gif – Woobat – Batty.

Wszystkie stworki popatrzyły na mnie ciekawie. Wtedy poczułem z nimi dziwną więź. To chyba była nić przyjaźni. Zaraz szynszyla i kijanka wskoczyły mi na kolano. Pająk stanął obok i wtulił się do mnie. Stalowy kret położył się pod wózkiem obserwując wszystkich uważnie. Nietoperz wylądował mi na ramieniu. Ognisty stworek starał Się wskoczyć na moje kolano. Pomogłem mu.

[b]- Widzę że też to czujecie. Musieliśmy w życiu już trochę razem przeżyć. A coś czuję że zrobimy jeszcze wiele. Dziękuje wam. I dziękuje tobie Angelico. Wiesz co. Pozwól że będę Ci mówił Angel. To w jednym z języków naszego świata znaczy anioł. A to dlatego że jesteś moim aniołem który uratował moje  życie. Gdyby nie ty pewnie umarłbym pod tą smoczą wieżą. Jestem zmęczony.
– wygłosiłem krótkie przemówienie. Angelica słysząc moje ostatnie słowa szybko zabrała mnie do mojego łóżka. Życie w ten sposób będzie wyglądać bardzo ciężko. Sam nawet nie dam rady skorzystać z toalety. Może moje Pokemony zechcą mi pomóc.


Minął tydzień. Trzy dni temu wyszedłem ze szpitala. Od tamtego dnia nie schodzę praktycznie z łóżka. Gdy przyjechałem przywitała mnie matka Angelici. Przedstawiła się jako Monica. Okazało isę że Angela miała też brata. Billa Juniora. Ciekawe imię. Dowiedziałem się że to taki kowbojski zwyczaj by nazywać najstarszego syna który kiedyś odziedziczy majątek tym samym imieniem co ojciec. Z resztą po śmierci ojca syn odrzuci przydomek junior. Bardzo mnie to ciekawiło. Może to przez chęć przypomnienia sobie czegoś o swojej rodzinie.

Usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę wejść. – zawołałem pewny że to dziewczyna przynosi mi śniadanie. Okazało się to racją. Dziewczyna weszła z tacą. Na niej był talerz i sześć misek. Moje Pokemony pomogły jej i zabrały się do pałaszowania.

- Co słychać? Wszystko z tobą w porządku? Pewnie nudzisz się co nie? W końcu nie masz nic do roboty. – spytała dziewoja.

- Właśnie. Chciałem o tym z tobą porozmawiać. Wiem że wyglądam na niesprawnego. Ba jestem niesprawny. Ale nie chcę siedzieć bezczynnie. Chcę pomóc na farmie. Może nie nadaję się do jakichś ciężkich prac ale razem z moją szóstką na pewno się przydamy. – zapewniłem.

- Jak tak o tym mówisz to jest rzecz o którą chcielibyśmy cię prosić. Jak wiesz mamy hodowlę Miltanków.  Dwa dni temu parę krów uciekło. A przynajmniej tak to wyglądało. Mi się wydaje że ktoś je ukradł. Albo że porwał je jakiś dziki Pokemon by zjeść cielaka. Może chciałbyś się tym zająć. – rzekła patrząc na mnie uważnie.

Nie jest to trudne zadanie. Zwłaszcza że mam Pokemony. A do tego bardzo ważne. Przecież gospodarzom zależy by interes szedł jak najlepiej. A zniknięcie Pokemonów jest sporą stratą.

- Dobrze więc. Znajdziemy dla was tego sprawcę. – odpowiedziałem ANgeli i zabrałem się za skończenie śniadania. Dziewczyna odebrała ode mnie tackę i poszła.

Czas zaczynać im się jakoś odwdzięczyć. Jak podołam temu zadaniu to podołam i innym. I może  w końcu będę kimś kto mógłby chociaż udawać członka ich rodziny. Może to dałoby mi możliwość przywrócenia sobie wspomnień.

Cino i Blaze pomogły mi usiąść na wózku.

Ehh. Nie jest to może najszybsze ale nie mam innej możliwości. Do roboty!



Felio wrócił do bazy tydzień temu. Cały ten czas spędzał ze swoją przyjaciółką. Miał rację. Posmutniała. Ale spędzanie czasu z nim dawało jej wiele radości. Właśnie śpiewała mu jedną z jego ulubionych piosenek gdy w słuchawce Felia odezwał się głos Ghetsisa. Było to dość dziwne. Zazwyczaj ktoś inny go wzywał. A teraz sam przywódca chce się z nim widzieć. Widocznie to jakaś tajna misja.

- Weź ze sobą Meloetta. I upewnij się że nikt was nie śledzi. – zakończył Ghetsis. Mówił bardzo krótko. Beam znał miejsce spotkania. Był to jeden ze starych magazynów. Tam spotykali się gdy miał dla niego ważne sprawy lub misję. Ciekawe co tym razem. I dlaczego kazał mu wziąć Meloettę. Może Felio będzie mógł spędzić z nią więcej czasu? To byłoby cudowne.

Chłopak nie czekając wyjął z kieszeni Cherish Balla.

- Przyjaciółko. Nie martw się. Jak to wszystko się skończy nie będziesz musiała podróżować w tych okropnych kulach. Jeszcze trochę. Niech tylko Lord Ghetsis wypełni swój plan. – rzekł i schował Legendarną Śpiewaczkę do specjalnej kulki.

Gdy doszedł do magazynów zauważył tam Ghetsisa. Ale był tam ktoś jeszcze. Wyglądał na naukowca.

- Nie mamy czasu. Poznajcie się. To jest Colress. Nasz nowy naukowiec. A to Felio Beam. Mój specjalista od zadań specjalnych i tajnych. Pamiętajcie że to co usłyszycie to ścisła tajemnica. Nawet N nie może o tym wiedzieć. Słuchajcie więc. Jak wiecie ponad tydzień temu miało miejsce parę spraw. Połączenie Kyuurema i obudzenie Ganasecta to te najważniejsze. Musimy zdobyć Ganasecta. Nie wiadomo gdzie jest i co robi. Wiadomo tylko że został przebudzony. Wykryły to nasze czujniki. Lecz chwilę po tym jego energia zniknęła. Zapewne uciekł gdzieś i czeka na odpowiedni moment do ataku. A co do Kyuurema. Zarówno on jak i Zerkom oraz Reshiram mają już trenerów. Teraz są niby wolni ale ich Balle są w posiadaniu trójki trenerów. Wybrańcem Kyuurema jest niejaki Percy Uraka. Powinieneś go pamiętać Feliu. Modyfikowaliśmy mu jakiś czas temu. Za to wybrańcami Reshirama i Kyuurema są White Alonzo i Artemis Fowl. I to właśnie misja dla Ciebie [b]Feliu. Ojciec White uczy się u Draydena. Musisz go Ru przyprowadzić. Najlepiej siłą. Liczę na Ciebie! Ruszaj. Meoletta Ci pomoże![/b] – rzekł. Felio skłonił się tlyko. Następnie udał się do wyjścia z kryjówki.

- Colress. Dla Ciebie mam coś jeszcze bardziej tajnego. Musisz stworzyć śmiertelną bakterię. Wirusa którego będziemy kontrolować. Weź ze sobą Shadow Triad. Im można ufać. To kwestia najwyższej wagi. Poza tym mam jeszcze jedną prosbę. Chcę byś stworzył automatyczną rękę i nogę. Mechaniczne części ciała które zastąpią prawdziwe. Uzbrój je w [parę bajerów. Jak skończysz to powiadom mnie. A teraz bierz się do pracy. Powodzenia. – przekazał zielonowłosy mężczyzna naukowcowi. Ten również natychmiast się oddalił. Nie chciał się sprzeciwiać mędrcowi. To byłoby niebezpieczne. Podobnie jak zadawanie pytań.

Sam Ghetsis również zniknął. Miał swoją własną misję do wypełnienia. Giant Cham to miejsce do którego musi się teraz udać!


Wieczór tego samego dnia.

Ghetsis już dawno wrócił ze swojej misji. W ręku trzymał artefakt po który się tam wybrał. Kyuurema tam nie było. Widocznie jeszcze nie wrócił. Zapewne legendy się zebrały. Prawie wszystkie przynajmniej. Amulet Kowalta. Na początku nie wiedział co to może być. Ale teraz był już pewny. To Ganasect! To niewiarygodny. Przecież ten Ganasect został stworzony przez Plasmę. A artefakt który dziś zdobył pozwoli mu go kontrolować. A mając Ganasecta i Meolettę jego plan wkrótce się spełni. Do tego jego drugi syn. Tak Kowalt jest częścią planu. Dlatego Ghetsis sam szykuję pewną substancję dla niego. A gdy to będzie gotowe … to będzie ostatni krok ku władzy nad światem.

Właśnie miał się zabrać za tą mieszankę. Lecz wtedy przybył Felio. Miał worek. W worku na pewno była jakaś postać.

- Szybko się uwinąłeś. Zdaj mi szybko raport i możesz iść odpocząć. – rzekł Ghetsis do swojego poddanego.

- Nie było to trudne. Nie musiałem nawet z nim walczyć. Z resztą trudne by to dla niego było skoro nie miał przy sobie Pokemonów. Można powiedzieć że wykorzystałem swoje umiejętności złodziejskie. Jego pas z Poke Ballami był mój. A reszta była dość prosta. Mężczyzna jest oczywiście żywy. A by się nie wierzgał poddałem go działaniu narkotyku. Jutro z rana powinien się uspokoić. A wtedy będzie można zacząć go badać. – rzekł Felio. Widział że jego przywódca jest zmęczony. Pominął więc parę kwestii takich jak katowanie więźnia. Z resztą nie mógł go inaczej uspokoić. Meoletta była też bardzo pomocna. TO ona zwróciła uwagę mężczyzny gdy Felio go okradał.

- Zanieś go do laboratorium. Powiedz Colressowi że to ojciec niejakiej White Alonzo. On już będzie wiedział co z nim zrobić. – odrzekł mu zielonowłosy mężczyzna. Felio posłusznie poszedł wypełnić rozkaz. Następnie zaczął dalej spędzać czas z swoją przyjaciółką Meolettą. Aż do następnego wezwania.

_________________________

- Nie ma go cały dzień. Może jednak napotkał jakieś problemy? – spytał zmartwiony Bob swojej córki.

- Nie martw się ojcze. Na pewno wróci. Z resztą ma silne Pokemony. A one nie pozwolą mu się zgubić lub zginąć. Wierzmy w niego.

- Dobrze. Ale jak nie wróci przez godzinę to idę go poszukać. Nie obchodzi mnie jak będzie się czuł. Jest już ciemno. A on nie zna okolicy. – odpowiedział wkurzony gospodarz swojej córce. Widać było że nie widziała powagi sytuacji. Z resztą to nie dziwne. W liście który dostał od rodziny Kowalta były groźby. Podobno jego ojciec miał być z Plasmy. Wolał więc by chłopak przeżył bezpiecznie.

Wtedy właśnie podleciały do niego dwa Miltanki. Te które zaginęły. Za nimi jechał Kowalt. Na siedzeniu obok siebie miał dwa jajka Pokemon.

- Hej. Przepraszam że tak długo to trwało. Ale nie mogłem im przerwać. Zaraz wam wszystko opowiem. Ale najpierw chętnie coś zjem. Ja i moje stworki. – rzekł kaleki chłopak. Widać było że był zmęczony. Ale zadowolony.

Bob natychmiast zabrał go do stołu. Tam podgrzał mu obiad. Potem on i jego córka wysłuchali opowieści Kowalta.

- Angel poprosiła mnie bym poszukał Miltanków które zniknęły. Najpierw poszedłem więc zobaczyć miejsce w którym zawsze przesiadują. Były tam cztery krowy. A wiedziałem że wszystkich powinno być osiem. Więc połowa zniknęła. Z Pokedexa dowiedziałem się że te krowy które nie zniknęły były już dość leciwe. No młodość miały już za sobą. Od Angeli dowiedziałem się że zniknęły te które były jeszcze młode. Zauważyłęm też otwartą furtkę. Ktoś zapomniał ją zamknąć. Lub krówki okazały się na tyle mądre że same ją sobei otworzyły. To nieważne. Znalezienie ich nie było trudne. Digger zakopał się. Mógł usłyszeć w którą stronę zawędrowały krowy. Są to dość ciężkie stworzonka więc od razu rozpoznał kierunek ich wędrówki. Batty wtedy nie miał problemu z znalezieniem tych stworzeń. Gdy je znalazłem zauważyłem że jest tam też pięć Boufflantów. I wtedy domyśliłem się o co chodzi.
Młode Miltanki poczuły zew natury. Zechciały być matkami. A że wyczuły pięć silnych i równie młodych samców postanowiły wykorzystać tą sytuację. Niestety samców było o jednego za dużo. Zaczęły więc toczyć ze sobą walki. Najsłabszy musiał odejść. I wtedy zaczeły robić różne rzeczy. Mniejsza o szczegóły. Nie mogłem im przerwać ponieważ nie za bardzo miałbym możliwość ucieczki. Walka też nei wchodziła w grę. Miltanki mogły się do niej włączyć. A po tym jak zostałyby potraktowane przemocą mogłyby przestać dawać tak smaczne mleko. Musiałem więc to przeczekać. Po wszystkim zostały cztery jajka. Jako że napiecie spadło mogłem wkroczyć. Wyjaśniłem Boufflantom całą sytuację. Zaproponowałem im dwa większe jajka. Tak by i ich ród mógł się powiększyć. Oni byli zmęczeni. W końcu mieli ciężki dzień. Zrezygnowały więc z walki i przyjęły dwa jaja. Wtedy Miltanki i ja postanowiliśmy wrócić.
– streścił Kowalt.

Jego słuchacze patrzyli tylko z rozdziawionymi gębami.
To było niewiarygodne. Tak jakby Kowalt już nie raz rozwiązywał takie sytuacje. Bob zaraz zabrałby się do walki z Bykami. A Angela najpewniej by zemdlała ze śmiechu widząc to co się dzieje. A chłopak podszedł do tego profesjonalnie. Od początku do końca wiedział co robi. Chłopak naprawdę jest niezły. I to bardzo niezły.

Od tego dnia Kowalt stał się tak jakby częścią rodziny. Pomagał na famie i uczył się tego jak wygląda praca na niej.

Plasma w tym czasie szykowała swój wielki plan.

A w pewnym dobrze nam znanym mieście trwa teraz odbudowa. Nikt nie myśli o tym że Kowalt nie wróci. Nikt też nie wie że za cztery lata do ich miasta zawita straszna zaraza.


Dziękuje wytrwałym którzy dotrwali do końca.
W ramach wytłumaczenia się:
Pierw miało to się kończyć w chwili wyjścia ze szpitala. Ale mało się działo. W drugiej wersji kończyło się to przy rozpoczęciu poszukiwań Miltanków. Następny epizod przedstawiłby trzy watki które opisałem dalej. Ale jako że zapewne większość z was chciałoby przejść do wydarzeń związanych z waszymi postaciami jak najszybciej zdecydowałem się na taki skrót.
Ale i tak kolejny rozdział będzie opowiadał o dalszych losach naszego bohatera. Będzie to zapewne ostatni rozdział opowiadający o farmie

Offline

 

#66 2012-11-10 09:28:52

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Oż kurde... Mój cały epizod przepadł Trzeba pisać od nowa

No, teraz do rzeczy. Drogi kowalcie! Wiedz, że tym epizodem popsułeś trochę moje plany w komisariacie. Muszę teraz to zmienić, aby nie było, że ściągam xD To było świetne, zaraz napiszę komentarz w pewnym temacie

760 zł


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
OтeНи Staberdorf Muo Sea Front Apartments Kotor taksówka wałcz